Do restauracji "BelEtage” mieszczącej się w Grand Hotelu Lublinianka wybrałem się z sentymentu. Od zawsze w tym miejscu była reprezentacyjna restauracja Lublina, ale czasy, kiedy przed wejściem kłębił się tłum gości, a elegancki portier wpuszczał zgłodniałych, chyba nigdy już nie wrócą. W planie miałem na "BelEtage” niewiele ponad godzinę, byłem prawie trzy i biję się w piersi. Wspaniały antrykot wygrał z teatrem.
Grasicę kucharz delikatnie dusił na maśle, podał ją ze świeżymi rydzami oraz malinami, które udawały owoce leśne. Okazało się, że rydze sprowadza z Bieszczad na Lubelszczyznę firma z Janowa Lubelskiego. Animelka była delikatna, w smaku trochę przypominała móżdżek, złożenie jej wyrafinowanego smaku ze młodymi rydzami było genialne.
Nadszedł czas na dobrą zupę. W karcie był rosół z kołdunami baranimi za 14 zł, Bouillbaisse za 28 zł i zupa dnia za 15 zł. Miałem ochotę na kołduny, ale kelner namówił mnie na Borowikową szefa kuchni za 20 zł. Kiedy wniósł parującą zupę, ujrzałem widok, który mnie zmroził. Na brzegach talerza wystąpiły drobniutkie bąbelki, co zwykle wskazuje, że za dwie godziny zupa skiśnie. Borowiki były mrożone, zupa miała lekko słodkawy smak. Co gorsze, kawałki pietruszki w niej ściemniały. Tyle.
Co na drugie? Serce me rozdarło się między "Grillowanymi kotlecikami jagnięcymi z sosem winnym, kaszą pęczak orzeźwiającą sałatką z ogórka dusznego z miętą” (67 zł), "Filetem z dorsza na sałatce z kopru włoskiego i owoców morza aromatyzowanej szafranem i anyżem” (48 zł) i "Antrykotem wołowym z grilla na liściach szpinaku podawanym z ziemniakami gratin” (62 zł). Wygrała miłość do steków. Antrykot przybył.
Zacząłem od szpinaku. Był genialny. Odkroiłem kawałek gratin, w porządku. Odsuwałem od siebie moment ukrojenia mięsa, sycąc oczy potężnym antrykotem. Już pierwszy kawałek zdradził mistrzostwo szefa kuchni. Mięso było soczyste, kruche, odrobina szlachetnego sosu plus świeżo zmielony pieprz dawały harmonijną całość.
Wskazówki zegara nieubłaganie zbliżały się do rozpoczęcia spektaklu na Konfrontacjach Teatralnych. Decyzja była szybka. Na deser zamówiłem "Ravioli z mięsem kaczki z sosem winnym i żurawiną” (25 zł). To był strzał w dziesiątkę. Najlepsze ravioli, jakie jadłem w życiu. Espresso (8 zł), wcześniej podwójna cola z cytryną (10 zł) dopełniły całości. Zapłaciłem 151 zł. Ocena? Nienaganna obsługa, doskonała wołowina, porywający smak. Z wyjątkiem zup. Prawdopodobnie jedna z najlepszych restauracji w regionie. Aż żal, że tak tam pusto.
Restauracja BelEtage
Lublin, ul. Krakowskie
Przedmieście 56, tel. 81 44 66 100
Czynne od 11 do 23 w nocy.
Można płacić kartą.
Partnerem Przewodnika jest Old Poland. Wielkie Polskie Sery. Old Poland to marka najlepszych serów długodojrzewających produkowanych w Polsce. Smakiem i jakością dorównuje najbardziej znanym europejskim serom, pochodzącym ze Szwajcarii, Holandii, Włoch czy Francji.