24-letni Adam jest niepełnosprawny intelektualnie. Mieszka sam w rozpadającym się domu – bez wody, łazienki i podstawowych sprzętów domowych. Jego sytuację od lat zna miejscowa pomoc społeczna, jednak nie potrafiła mu pomóc.
>>> Pierwszy raz o Adamie pisaliśmy na łamach Dziennika Wschodniego w kwietniu tego roku: Adam nie poznał dobrego serca sąsiadów. "Trudny przypadek" okradziony i wykorzystany
Właśnie wtedy wolontariuszki z Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt dostały anonimowe wezwanie, że na jednej z posesji w Białce jest zaniedbany pies. Kiedy przyjechały na miejsce okazało się, że zwierzę jest w dobrej kondycji, natomiast pomocy potrzebuje jego właściciel - 24-letni, niepełnosprawny umysłowo Adam.
W rozpadającym się domu Adam mieszka sam. Nie ma tam ogrzewania, wody, łazienki i najpotrzebniejszych sprzętów.
– Dom był cały zaśmiecony, zagracony, nie było gdzie stopy postawić. Korytarz zalegał resztkami mebli i śmieci. Adaś wyglądał tragicznie. Był brudny, zarośnięty, nie pachniał miło – wspomina Agnieszka Łabęcka, wolontariuszka z Lubelskiej Straży Ochrony Zwierząt.
– Adam miał bardzo brudne ręce, był zaniedbany, nieogolony w zwichrowanym ubraniu. Zapytałyśmy z koleżanką, czy coś jadł. To była godzina 18 i odpowiedział nam, że tego dnia nic jeszcze nie jadł – dodaje Izabela Niesyn.
Matka Adama wyjechała za granicę trzy lata temu. Ojciec trafił do więzienia, bo znęcał się nad rodziną. Rodzice mieli ograniczone prawa rodzicielskie, dlatego Adam i jego rodzeństwo byli na zmianę w domu dziecka lub u dziadków.
– Lepiej niż z ojcem żyłem z dziadkiem. On zabierał mnie do warsztatu, heblowałem tam deski. Jakby ojciec nie pił, to byłby w domu. Jak był pijany, to był agresywny, dusił mnie. Pił codziennie. Teraz bez niego jest mi lepiej – mówi Adam.
Z powodu upośledzenia Adam sprzedał część rzeczy z domu, inne oddał za bezcen. Nikt nie kontroluje tego, co robi. Nie ma bliskiego kontaktu ze starszym rodzeństwem, a młodsze siostry są w domu dziecka.
– Adam jest chory. Ma upośledzenie stopnia umiarkowanego. Nie potrafi czytać, pisać, nie zna też wartości pieniądza. Wie, że bierze 500 zł renty, ale na drugi dzień on te pieniądze wydaje, nie zdając sobie sprawy z tego, że musi za nie żyć cały miesiąc – mówi Agnieszka Łabęcka.
Adam, jako osoba niepełnosprawna, powinien mieć zapewnionego opiekuna, który pomógłby mu w codziennych czynnościach. To on mógłby uczyć go samodzielności, chodzić z nim na zakupy i kontrolować jego wydatki.
– On potrzebuje osoby, która go pokieruje i powie mu co można, a czego nie. Nie mam problemu z kontaktem z nim – dodaje Łabęcka.
Opieka społeczna powinna również zapewnić mu codzienne obiady. Ośrodek Pomocy Społecznej w Milejowie sytuację Adama zna od lat. Urzędnicy stwierdzili, że Adam nie chce współpracować i nie przyjmuje pomocy.
– Poszłam do gminy z pytaniem czy znają sytuację Adama. Powiedziały, że robią co mogą w jego sprawie. Nikt mu bezpośrednio nie pomógł. Pani z opieki przychodziła i pudełko z jedzeniem zostawiała w ganku. Nawet nie wchodziła do domu – mówi wolontariuszka.
Dowiedzieliśmy się, że rok temu sąd, z powodu niepełnosprawności Adama, ustanowił dla niego kuratora. O taką formę pomocy wnioskował MOPS. Pracownicy socjalni zaproponowali również, by kuratorem Adama został jego starszy brat Michał. Mężczyzna został zobowiązany do tego, by pomagać bratu w codziennych sprawach. Jest upoważniony również do odbierania i dysponowania jego rentą.
– Nawet nie wiem, że jestem kuratorem. Miałem przyjechać do ośrodka i podpisać dokumenty – zgodę na bycie opiekunem brata. Okazało się, że podpisałem nie te dokumenty – mówi Michał Kozicki, brat Adama.
– Sąd zwrócił się do MOPS-u, który wskazał brata pana Adama jako osobę, która może wziąć na siebie obowiązek opiekuna. Z wywiadu środowiskowego wynika, że nie było żadnych przeciwwskazań do tej kandydatury. Przyjrzymy się bliżej tej sprawie – mówi Katarzyna Pszczoła, Sędzia Sądu Okręgowego w Lublinie.
W pomoc dla Adama zaangażowali się wolontariusze. Pomogli uprzątnąć dom i przygotować go do remontu. Przywieźli ubrania i jedzenie, a po o ich interwencji w pomocy społecznej Adam ma zapewnione obiady w pobliskiej szkole.
– My możemy załatwić jedzenie, ubrania, lodówkę do chłopaka a urząd nie może zrobić nic?! Ten człowiek jest chory i nie możemy go zostawić samemu sobie – zastanawia się Izabela Niesyn.
– Jak przyjeżdżam teraz do niego to widzę w jego oczach radość. Zaczął nazywać mnie mamą. Dla mnie to wzruszające. To dla mnie obcy chłopak, a po miesiącu znajomości nawiązałam z nim bliski kontakt – mówi wzruszona Agnieszka Łabęcka.
Od kilku tygodni Adam uczęszcza do Środowiskowego Domu Samopomocy, gdzie ma zapewnioną niezbędną opieką, wyżywienie i warsztaty dla osób niepełnosprawnych. Wójt gminy Milejów rozważy również konsekwencje wobec pracowników ośrodka pomocy społecznej.