Obawiamy się, że woda przerwie wały i wtargnie do naszych gospodarstw -denerwują się mieszkańcy Puchaczowa. A wszystko za sprawą stawu, wykopanego kilka metrów od kanału Wieprz-Krzna.
Na działce lokalnego biznesmena Stefana Pawłowskiego znajdują się stare wyrobiska po wykopach torfu, (tzw. torfiarki). Trzy z nich Pawłowski pogłębił i oczyścił ze złomu. Potem połączył je i zrobił duży staw o wymiarach 50 na 100 metrów.
- W tych torfiarkach stała śmierdząca woda, wziąłem spychacz i oczyściłem to szambo - mówi Pawłowski. - Ile ropy poszło, ile razy "spych” utonął, a ile złomu wyciągnąłem z tych torfiarek, tego nie liczę. Teraz to miejsce nie wygląda jak śmietnisko.
- Nic nie wiemy o poszerzeniu torfiarek, choć takie prace powinny być uzgadniane z wójtem gminy - mówi Janusz Daniel, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Łęcznej. - Moim zdaniem, prawo budowlane nie zostało złamane, choć sprawie przyjrzymy się w najbliższy poniedziałek.
- Ale wójt o wszystkim wiedział - tłumaczy się Pawłowski. - Tu, gdzie teraz jest staw, była zaniedbana działka gminna. Zamieniłem się z urzędem na nieruchomości, ale po warunkiem, że pogłębię torfiarki. Ja w zamian oddałem grunt pod boisko dla dzieci - tłumaczy Pawłowski.
- Wiedziałem o pogłębieniu i oczyszczeniu torfiarek. Ale o tym, że ma tam powstać staw, to nigdy nie było mowy. Przy zamianie nie określono żadnych konkretnych warunków - mówi Adam Grzesiuk, wójt gminy Puchaczów.
- Czy ten staw zagraża kanałowi? - Moim zdaniem, nie - mówi Kazimierz Zapasa z lubartowskiego oddziału Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych, nadzorującego puchaczowski fragment kanału Wieprz-Krzna. Dostaliśmy jednak skargi od 4 osób i sprawę zbadamy na miejscu. Po wizji lokalnej podejmiemy konkretne decyzje. Teraz nie chę się szczegółowo na ten temat wypowiadać - dodaje Zapasa.
- Jak się komuś nie podoba, to zasypię ten staw. Najgorzej, gdy ludzi kłuje w oczy jak ktoś coś robi, a nie siedzi z założonymi rękami - kończy Pawłowski.