Niestety spotykamy się z coraz większą wrogością i krytyką środowisk, które negują wszystko, co dotyczy Covid-19. Dostałem nawet żądania od jednej z takich grup pokazania pacjentów w najcięższym stanie, bo nie wierzą, że w naszej klinice są takie osoby – o walce w koronawirusem mówi dr hab. n. med. Mirosław Czuczwar, kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK1 w Lublinie.
• Koronawirus SARS-CoV-2 ma być już mniej zjadliwy niż na początku epidemii. Czy chorych w najcięższym stanie jest faktycznie mniej?
– W naszej klinice tego nie widać. Pracujemy cały czas, na sto procent możliwości. Leczymy pacjentów z Covid-19 nie tylko przy pomocy respiratora, ale w ekstremalnie ciężkich przypadkach stosujemy także tzw. płucoserca. Mamy pięć takich aparatów dla pacjentów, którzy wymagają leczenia pozaustrojowego przy pomocy metody ECMO. W tej chwili trzy z nich pracują non stop, a dwa są w zapasie. Stosuje się je u pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową, u których leczenie konwencjonalnymi metodami nie przyniosło skutków. U takich osób funkcja płuc została całkowicie upośledzona, więc terapia respiratorem nie jest wystarczająca. Do naszej kliniki trafiają nie tylko chorzy z Lublina i województwa lubelskiego, ale też z sąsiednich województw, a nawet z Małopolski. Prowadzimy także porady dla ośrodków z mniejszym doświadczeniem w leczeniu ciężkich postaci Covid-19. Teraz telefonów z ośrodków spoza województwa mamy nawet więcej, niż na początku epidemii. W związku z tym stwierdzenie, że wirus jest mniej zjadliwy czy mniej groźny, nie do końca odpowiada rzeczywistości.
• W jakim wieku są pacjenci, którzy trafiają do pana kliniki?
– To najczęściej osoby w przedziale wiekowym 40-60 lat. Wszyscy leczeni u nas pacjenci wymagają podłączenia do respiratora, a część z nich także podłączenia do płucoserca. Mieliśmy kilku takich pacjentów nawet przed 50. rokiem życia. Błędem jest więc jednoznaczne przypisywanie najcięższego przebiegu choroby starszym pacjentom. Do tej pory mieliśmy ok. 30 pacjentów w ekstremalnie ciężkim stanie, z czego 10 wymagało zastosowania metody ECMO. Przeżywalność w takich przypadkach jest na poziomie 50 proc.
• Czy pana pacjenci z Covid-19 w najcięższym stanie zawsze mają choroby współistniejące?
– Wcale nie jest to regułą. Poza tym samo pojęcie choroby współistniejącej nie jest jednoznaczne. Na przykład nadciśnienie, które jest traktowane jako taka właśnie choroba, u osoby po 60. roku życia nie do końca nią będzie, bo w tej grupie wiekowej trudno znaleźć pacjenta, który nie będzie miał nadciśnienia, jest to swego rodzaju norma. Natomiast oczywistym jest, że u osób starszych, które mają kilka schorzeń, po zakażeniu koronawirusem szansa na wyzdrowienie znacznie spada.
• Biorąc pod uwagę aktualną sytuację w klinice czego można się spodziewać w najbliższych miesiącach?
– Trudno prognozować cokolwiek, bo nadal nie możemy stwierdzić na sto procent, że konkretny organizm zareaguje w taki czy inny sposób na wirusa. Na pewno problemem może być nałożenie się epidemii koronawirusa z epidemią grypy, bo objawy, zwłaszcza te niewielkie są nie do odróżnienia. Na razie, jeśli chodzi o miejsca, pracowników i sprzęt jesteśmy gotowi na przyjmowanie pacjentów na bieżąco. Apelujemy jednak o odpowiedzialne zachowanie i niebagatelizowanie zagrożenia, bo ono, wbrew temu, co twierdzą zwolennicy teorii „plandemii”, jest realne. Niestety spotykamy się z coraz większą wrogością i krytyką środowisk, które negują wszystko, co dotyczy COVID-19. Dostałem nawet żądania od jednej z takich grup pokazania pacjentów w najcięższym stanie, bo nie wierzą, że w naszej klinice są takie osoby.