Swoją ofiarę razili prądem, wieszali, bili i topili w wannie. Kazali kopać grób. Tak mieszkańcy Lubartowa potraktowali swojego sąsiada. W piątek staną przed sądem.
Oskarżeni i ofiara byli sąsiadami. Rok temu mężczyzna remontował mieszkanie Krzysztofa I. Miał klucze i pracował sam. Kiedy gospodarz chciał zapłacić rachunki zorientował się, że ze skrytki przy podłodze zginęło 40 tys. zł i tysiąc euro. Podejrzenia od razu padły na Piotra B., który jednak nie odbierał telefonów od swojego klienta.
Ten, z pomocą krewnych i znajomych, namierzył Piotra B. Z akt sprawy wynika, że mężczyzna został zwabiony na posesję Krzysztofa G. pod pozorem zlecenia remontu. Kiedy tam dotarł, na miejsce przyjechał również Krzysztof I. ze swoją konkubiną. Domagali się zwrotu pieniędzy, ale Piotr B. nie przyznał się do kradzieży. Wtedy miały paść pierwsze ciosy.
Pobity mężczyzna został wywieziony do lasu. Tam oprawcy kazali mu pozbierać drewno. Rozpalili ognisko i przywiązali swoją ofiarę do drzewa. Małgorzata Ś. pojechała po wódkę. Pili, a co drugą kolejkę bili związanego mężczyznę.
Wyjątkowym zapałem miał się tu wykazać Witold G. oraz jego dwaj znajomi, którzy wieczorem dołączyli do całej grupy. Jeden z nich wręczył Piotrowi B. łopatę i kazał kopać grób.
Maltretowany mężczyzna nie przyznawał się do kradzieży. Napastnicy założyli mu więc worek na głowę, zamknęli w bagażniku samochodu i zawieźli do domu Witolda G. w Rudce Kozłowieckiej. Tam mężczyzna został ponownie pobity. Potem trafił do piwniczki pod podłogą. Miała ona niespełna 70 cm wysokości i niecałe 1,5 m szerokości. Skulony mężczyzna przesiedział w schowku całą noc. Jego oprawcy pili w tym czasie wódkę.
Z akt sprawy wynika, że następnego dnia oskarżeni kazali Piotrowi B. zadzwonić do matki. Ten z nożem na gardle prosił ją o 5 tys. zł. Kobieta obiecała mu pieniądze, ale Krzysztof I. uznał, że to za mało.
Według śledczych, Witold G. wpadł wówczas na pomysł kolejnych tortur, bo "mokry człowiek dobrze przewodzi prąd”. Napastnicy związali więc Piotra B., wcisnęli mu w usta skarpetkę i przykładali do ran i twarzy kabel podpięty do gniazdka. Mężczyzna "za słabo reagował” więc oprawcy razili prądem również jego genitalia. Później podduszali go jeszcze na kablu. Przyczepionym do rury pod sufitem.
Nad ranem zmasakrowany mężczyzna zdołał wypchnąć klapę piwniczki. Jego oprawcy spali, zamroczeni alkoholem. Piotr B. uciekł do pobliskiego bloku i wezwał pomoc.
Policja szybko zatrzymała napastników. Część z nich ma już na koncie wyroki. Większość tylko częściowo przyznaje się do winy. Witold G. wyjaśnił śledczym, że spał pijany i nie pamięta, co działo się w jego domu. Krzysztof I. przekonywał z kolei, że to on uchylił klapę od piwniczki i pomógł Piotrowi B. w ucieczce.