– Cały czas prowadzimy adopcje, ale w innej formie – tłumaczy Adam Szumiało ze schroniska dla psów w Nowodworze (powiat lubartowski). Co ciekawe, liczba adopcji psów się nie zmieniła – jest ich tyle samo co w czasie przed pandemią, ok. 30-40 miesięcznie
– Chętnych jest praktycznie tyle samo co przed epidemią koronawirusa – porównuje Alicja Lemieszek-Brodziak z Wolontariatu w Nowodworze. – Wcześniej to wyglądało tak, że były wizyty przedadopcyjne. Można było przyjechać do schroniska. Teraz kontakt jest głównie przez komunikatory – Video Messenger czy WhatsAppa. W ten sposób prowadzimy rozmowy. Jesteśmy też w stałym kontakcie telefonicznym z rodzinami. Znamy nasze psy, więc też możemy dobrać psa do oczekiwań ludzi.
Do schroniska w Nowodworze przyjeżdża mniej ludzi. – Schronisko jest zamknięte i adopcjami zajmujemy się my. W sumie jest nas cztery – mówi Alicja Lemieszek-Brodziak.
Dlaczego ludzie chcą adoptować zwierzęta w tym trudnym dla wszystkich okresie? – Nikt nie powiedział nam jeszcze, że chce adoptować psa ze względu na obowiązującą kwarantannę (do niedawna spacer z psem był jednym z nielicznych powodów, dla których można było opuścić dom czy mieszkanie i wyjść na zewnątrz-red.). Zwykle mówią, że zobaczyli psa i się zakochali – mówi pani Alicja.
W adopcjach pomaga też sprawna i dobrze zorganizowana praca. – Mamy dobrego fotografa, który robi psom zdjęcia. Sporo informacji o czworonogach podajemy też w ogłoszeniach. Same możemy też dużo powiedzieć o każdym z psów – wylicza Alicja Lemieszek-Brodziak. – Praktycznie z każdym psem mamy nakręcone filmiki. W Lubartowie działa Kanał S, który co tydzień jak były spacery kręcił nam program „Adoptuj mnie”.
W związku z epidemią koronawirusa spacery z psami są wstrzymane. – Już od 6 tygodni nie wyprowadzamy psów na spacery. Żal ich bo siedzą w boksach. Psy już od kilku lat są przyzwyczajone do cotygodniowych spacerów z wolontariuszami. Mają ustalony swój rytm. Teraz są zdezorientowane – przyznaje pani Alicja.
Dlatego tak ważne są adopcje. Okazuje się, że dom mogą znaleźć nawet staruszki. 13-letnia ciotka Wiki, która praktycznie całe życie spędziła w schronisku w Krzesimowie ma nowy dom.
– To ostatnia z Wikich – mówi Maria Gulanowska ze Świdnickiego Stowarzyszenia Opieki Nad Zwierzętami, które prowadzi Schronisko dla bezdomnych zwierząt w Krzesimowie.
12 lat temu trafiła do schroniska z całą rodziną. Z siostrą i jej szczeniakami została zabrana interwencyjnie z gospodarstwa.
Do adopcji trafiły też inne psy z likwidowanego schroniska w Krzesimowie – Reksio i Malwina.
Prośba o pomoc
W schronisku w Krzesimowie gdzie przebywa 16 psów jest potrzeba karma. Ponieważ chodzi o starsze psy ważne jest by była dobrej jakości. Osoby, które chcą przekazać karmę mogą pisać na e-mail: adopcje@krzesimow-schronisko.pl lub kontaktować się za pośrednictwem Facebooka - Schronisko w Krzesimowie - w likwidacji.