Zwłoki Janiny B. przez tydzień leżały w domu. Potem synowa zakopała je pod schodami
Na posesji przy ul Hutniczej w Lubartowie stoją dwa budynki. W starszym mieszkał syn z żoną Moniką i dziećmi. Janina B. miała tam pokój, ale latem przenosiła się do nowego, nie wykończonego jeszcze domu.
Jesienią kobieta postanowiła zrezygnować z droższej taryfy budowlanej za prąd. Przy okazji wizyty w Zakładzie Energetycznym dowiedziała się, zalega z rachunkami za prąd. Tymczasem gdy była w Niemczech, przesyłała pieniądze na opłacenie rachunków swojej synowej.
Kobiety umówiły się, że wyjaśnią tą sprawę. 26 września 2011 r. Monika K. przyszła do Janiny K. Doszło miedzy nimi do kłótni. Monika K. na chwilę wróciła do swojego domu. Po tłuczek do mięsa, który schowała w torebce. Pierwszy raz uderzyła teściową na schodach. Gdy kobieta upadła, zadała jej kolejne ciosy.
Zwłoki Janiny B. leżały w domu przez tydzień. Monika K. nie mogła ich ukryć, bo w domu był jej mąż. Zrobiła to dopiero po tygodniu, gdy nikogo nie było w pobliżu. – Śledztwo nie dostarczyło dowodów na to, że ktoś pomagał jej w dokonaniu zabójstwa bądź w ukryciu zwłok – mówi Małgorzata Duszyńska, zastępca prokuratora rejonowego w Lubartowie.
Kobieta wmówiła rodzinie, że teściowa wyjechała za granicę. Dokładnie wywietrzyła dom, w którym leżały zwłoki. Sąsiadom mówiła, że robi to, by pozbyć się zapachu zepsutej żywności.
Policjanci przeszukiwali posesję zamordowanej niedługo po jej zaginięciu. Pies tropiący nie podjął śladu, bo w sąsiedztwie była suka z rują. Wszystko wskazywało jednak na to, że kobieta nie opuściła podwórka. Jej zwłoki odkryto dopiero w połowie grudnia.
Monika K. przyznała się do zabójstwa i dokładnie opowiedziała jak do niej doszło. Nie potrafiła tylko powiedzieć dlaczego zamordowała teściową.
Akt oskarżenia w poniedziałek trafi do Sądu Okręgowego w Lublinie. Monice K. grozi dożywocie.