Pochodzący z Biłgoraja Paweł Dziwura ma 21 lat i ogromny apetyt na przygodę. W czerwcu chce wspiąć się na najwyższy szczyt Kaukazu i Europy - Elbrus - i zjechać z położonego na wysokości 5642 m.n.p.m. wierzchołka na nartach
• Co było pierwsze: zainteresowanie górami czy nartami?
- Pierwszym zainteresowaniem zdecydowanie były narty. Wszystko za sprawą rodziców, którzy od dziecka zabierali mnie na wspólne wyjazdy. Ponadto narciarstwo jest sportem, do którego miałem zdecydowanie łatwiejszy dostęp m.in. za sprawą organizowanych przez szkoły obozów narciarskich. Pozwoliło to na zdecydowanie szybszy rozwój w tym kierunku.
• W okolicach Biłgoraja można było rozwijać narciarską pasję?
- Niestety nie, przez długi okres czasu najbliższych stok narciarski znajdował się ponad 100 kilometrów dalej. Tak jak wspominałem wcześniej, rozwój pasji związanych z narciarstwem możliwy był głównie dzięki wyjazdom z rodzicami czy też organizowanym przez szkołę. Pierwszy stok usytuowany bliżej, około 60 kilometrów od miasta powstało dopiero w roku 2006.
• Jakie są najwyższe zdobyte przez pana szczyty?
- Z racji wysokich kosztów oraz innych trudności związanych ze zorganizowaniem większej wyprawy, dotychczas miałem możliwość wspinaczki jedynie w górach na terenie Polski oraz Słowacji. Z tego względu najwyższy zdobyty przeze mnie szczyt to znajdujące się na granicy polsko-słowackiej, mierzący 2503 m.n.p.m Rysy. Należy tutaj jednak zaznaczyć, iż trudności związane ze zdobywaniem szczytów nie są związane z ich wysokością. Niejednokrotnie droga na szczyty niskie jest znacznie trudniejsza od tych najwyższych.
• Skąd pomysł na Elbrus?
- Zrodził się z początkiem zeszłego roku. Początkowo plan zakładał zdobycie nie najwyższego szczytu Kaukazu, a najwyższego szczytu Alp: Mont Blanc. Z czasem jednak pojawił się pomysł aby spróbować zjechać ze szczytu na nartach. Zainspirowany udaną próbą Andrzeja Bargiela, który jako pierwszy zjechał na nartach ze szczytu K2, postanowiłem spróbować swoich sił. Z tego względu początkowy plan zdobycia Mont Blanc uległ zmianie. Wybór Elbrusa nie był przypadkowy. Jest to bowiem masyw górski o stosunkowo łagodnej topologii terenu, co umożliwia w miarę bezpieczny zjazd ze szczytu - o ile próbę zjechania na nartach z ponad 5500 metrów można nazwać bezpieczną. Ponadto Elbrus jest jednym ze szczytów wchodzących w skład tzw. „korony ziemi” czyli najwyższych szczytów na danym kontynencie.
• Czy nie jest to zadanie wyjątkowo ryzykowne?
- Cóż, według mnie nie ma takiej górskiej drogi, którą można nazwać w stu procentach bezpieczną. Każdy górski szczyt czy szlak zawsze niesie za sobą mniejsze lub większe niebezpieczeństwo, a to jak bardzo będzie on niebezpieczny w dużej mierze zależy od człowieka i od tego jak się do niego przygotuje. Nie można jednak lekceważyć także i czynników pogodowych czy wynikających z ukształtowania terenu. Wspinaczka powyżej 5000 metrów, zwłaszcza gdy robi się to pierwszy raz, zawsze niesie za sobą ryzyko. Mimo aklimatyzacji nie wiadomo jak organizm zareaguje na przebywanie na tak dużej wysokości. Ponadto zagrożenia stanowią między innymi szczeliny lodowe czy załamania pogody.
• Jak rodzina i bliscy zareagowali na pana projekt?
- Nie da się ukryć, że dla bliskich mi osób z pewnością jest to sytuacja stresująca i wzbudzająca pewien niepokój. Jednak nie jest to takie proste. Z jednej strony zapewne woleli by abym nie podejmował tak dużego ryzyka, z drugiej zaś jednak doskonale zdają sobie sprawę, że jest to moja ogromna pasją i nie chcą stawać na drodze w spełnianiu moich marzeń i rozwijaniu pasji.
• Jak wyglądają przygotowania do projektu?
- To w głównej mierze trening na siłowni czy też w niższych górach aby przygotować organizm do wzmożonego wyniku na dużej wysokości. Z racji mniejszej ilości tlenu zawartego w powietrzu organizm powyżej 5000 metrów męczy się bowiem znacznie szybciej, a same objawy choroby wysokościowej mogą zacząć pojawiać się już na wysokości 3500 metrów. Stąd tak ważne jest wcześniejsze odpowiednie przygotowanie oraz aklimatyzacja podczas zdobywania szczytu. Przygotowania to jednak nie tylko trening i praca nad formą czy wydolnością organizmu, to również kompletowanie niezbędnego do realizacji wyprawy sprzętu, a także konsultacje medyczne. I poszukiwanie sponsorów.
• Zamierza pan relacjonować na bieżąco swoją wyprawę?
- Tak, oczywiście będę starał się relacjonować przebieg wyprawy na bieżąco za pośrednictwem chociażby mediów społecznościowych, jednak nie jestem w stanie określić dokładnie formy w jakiej będzie się to odbywać. Wszystko jest uzależnione od warunków technicznych na miejscu wyprawy takich jak chociażby zasięg czy jakość połączenia internetowego.