Trzyletnia dziewczynka spędziła noc w szczerym polu. Wczoraj rano odnalazła się 5 km od domu. Szukało jej prawie 1500 ludzi
Dziewczynka znikła z domu w poniedziałek ok. godz. 15. Rodzice szukali jej sami, później poprosili o pomoc policję. Przez całą noc dziecka poszukiwało kilkaset osób. Wczoraj po godz. ósmej rano płakali wszyscy. Ze szczęścia. – Leżała na ziemi na brzuszku – mówi Jerzy Klonowski z policji w Kraśniku. To on razem ze Stanisławem Zdyblem – strażakiem-ochotnikiem natrafił na dziewczynkę. – Jak ją zobaczyłem, to miałem czarne myśli.
Policjant wziął dziecko na ręce i przytulił. Strażak opatulił ją kurtką. Wtedy Angelika otworzyła oczy. – To była najpiękniejsza chwila, jaką tego dnia przeżyłem – mówi Stanisław Zdybel. – Kiedy cicho zapłakała, wiedziałem, że będzie dobrze. 500 metrów dalej zaczyna się las. Nawet nie chcę myśleć co by się stało, gdyby tam dotarła.
Dziecko śmigłowcem trafiło do szpitala w Janowie. Jestem szczęśliwy – powiedział ojciec dziecka. Nie miał siły na komentarze.
Tej nocy nikt – w Chrzanowie, gdzie mieszka Angelika z rodzicami – nie spał. Wszyscy jej szukaliśmy – mówi Stanisław Zdybel, sołtys Chrzanowa (zbieżność nazwisk ze Stanisławem Zdyblem, prezesem OSP w Chrzanowie przypadkowa). – Nawet mieszkańcy sąsiednich miejscowości. Gdy się odnalazła, to wszyscy mieliśmy łzy w oczach.
Dziewczynka-wędrowniczek przeżyła zimną i wietrzną noc na polu. – Była na szczęście ciepło ubrana – mówi podkomisarz Piotr Sawa, rzecznik policji w Janowie Lubelskim. – Wszyscy jesteśmy szczęśliwi. To była koszmarna noc. Dobrze, że szczęśliwie zakończona.
Łączny szacunkowy koszt akcji wynosi około 65.000 zł. – Trzeba będzie ustalić, kto ponosi winę za brak należytej opieki nad dzieckiem i jaką odpowiedzialność poniesie. Czy będzie to odpowiedzialność karna i czy można będzie tę osobę pociągnąć do odpowiedzialności materialnej? – napisał w komunikacie Janusz Wójtowicz, rzecznik lubelskiej policji.