Dyrektor Darosław Piróg nie wie, dlaczego został zwolniony. Oficjalnie nikt go o tym nie poinformował. O zarzutach dowiedział się od naszego dziennikarza.
Pod nieobecność dyrektora Urząd Marszałkowski przeprowadził w Adampolu kontrolę. - Ujawniono rażące uchybienia w pracy - tłumaczy Tomasz Makowski z biura prasowego marszałka. - To nie są drobne wykroczenia, tylko szereg poważnych zarzutów.
Zdaniem kontrolerów, Piróg "podpadł” m.in. tym, że w 2002 roku, nie informując Zarządu Województwa, podjął pracę na "ćwiartkę” etatu jako ordynator w zarządzanej przez siebie placówce. Z naszych informacji wynika, że Piróg wygrał konkurs, a ówczesny dyrektor Departamentu Ochrony Zdrowia, Krzysztof Jarząbek był członkiem komisji konkursowej. Biuro prasowe marszałka temu nie zaprzecza. Potwierdza nawet, że ordynatorem Piróg będzie nadal.
Urząd zarzuca także Pirogowi, że za dyżury pobierał dwukrotnie wyższe wynagrodzenie niż inni lekarze i że nie wystąpił o zgodę na dodatkową pracę w niepublicznym ZOZ we Włodawie, a robił to w godzinach pracy w sanatorium.
- Stawka godzinowa jest liczona od poborów zasadniczych. Jestem
ordynatorem, więc oczywiste, że otrzymywałem więcej. To zgodne z przepisami i kontrolerzy powinni o tym wiedzieć - wyjaśnia Piróg. - Na pracę we włodawskiej poradni miałem zgodę poprzedniego marszałka. Umowa była taka, że godziny miałem odpracować i tak robiłem. Mam na to ewidencję, ale nikt o nią nie zapytał.
Wśród zarzutów wobec Piroga jest też złamanie tzw. ustawy kominowej. Zdaniem urzędników, dyrektor po prostu za dużo zarabiał. - Stanowczo zaprzeczam, znam przepisy - mówi dyrektor. - Moje miesięczne wynagrodzenie wraz z pochodnymi nigdy nie przekroczyło 4-krotności przeciętnego wynagrodzenia w dziale przedsiębiorstw państwowych w ostatnim kwartale poprzedzającego roku.
Nie wiadomo jeszcze, kto zastąpi Piroga na stanowisku dyrektora.
Z naszych informacji wynika, że w najbliższym czasie nastąpi
także zmiana wicedyrektora.