Nawet bilet miesięczny nie gwarantuje tego, że pasażer będzie mógł pojechać wybranym autobusem. To dlatego że pojazdy są przepełnione. Rozwiązaniem byłaby większa liczba kursów. Jednak o to muszą postarać się, zarówno przewoźnicy, jak i sami podróżni.
"Zaczęło się na początku września. Niemożliwe było znalezienie miejsca siedzącego. Co gorsza, panował taki ścisk, że nawet nie było miejsca, by się czegoś przytrzymać” – napisała do nas w liście.
"Każdy wie o wypadku busa, w którym zginęło osiemnaście osób. Od tamtego czasu patrole policji nękają kierowców, pilnując, by w pojeździe znajdowała się odpowiednia ilość osób. Świetne rozwiązanie, bo sytuacja ścisku się poprawiła. Ale zaczęło się coś znacznie gorszego. Kiedy busy wiozą komplet osób, nie zatrzymują się na przystanku. To wspaniałe uczucie, widzieć, jak bus omija przystanek, a my, trzymając bilet miesięczny w ręku, czujemy, jak marnują się nasze pieniądze” – żali się pani Beata.
Jedyne rozwiązanie, to zwiększenie liczby busów na takich przepełnionych trasach – sugeruje nasza Czytelniczka. Bilet miesięczny nie uprawnia przecież do pierwszeństwa.
– Dzisiaj, w sytuacji wolnego rynku, liczy się raczej kolejność, w której pasażerowie wsiadają – mówi Adrianna Iwan, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego, który decyduje o rozkładach jazdy busów.
Urzędnicy mogą zgodzić się na to, żeby kursy odbywały się częściej, ale pod pewnymi warunkami.
– Najlepiej, gdyby takie zapotrzebowanie było wyrażone przez pasażerów w formie pisemnej. Po drugie, musimy mieć wniosek samych przewoźników. Jeśli takie zgłoszenia otrzymamy z obu źródeł, to jesteśmy skłonni zwiększyć liczbę kursów – zapewnia Adrianna Iwan.
Niektórzy przewoźnicy, którzy również sprzedają bilety miesięczne, już z takiej możliwości skorzystali.
– Chcemy zadbać dobrze o jedną trasę, którą obsługujemy, czyli Tomaszów–Lublin – mówi Margareta Jurkowska, współwłaścicielka firmy Expres Bus. – Czasami, zwłaszcza w piątki i w niedziele, zdarza się, że pasażerów na przystankach jest więcej niż miejsc w busie i muszą czekać na następny pojazd. Dlatego przekazaliśmy już Urzędowi Marszałkowskiemu naszą propozycję rozkładu jazdy i być może wkrótce zwiększymy liczbę kursów – zapowiada.
Inni ze względów ekonomicznych stawiają na rozwiązania doraźne.
– Kiedy zbliżają się święta i pasażerów jest więcej, podstawiamy dodatkowe autobusy tak, żeby zmieścili się wszyscy – mówi Jarosław Cichosz, współwłaściciel firmy przewozowej Supertrans.
– W normalne dni, z ekonomicznego punktu widzenia, nie ma potrzeby zwiększania liczby kursów, bo, na przykład, na takiej trasie jak Lublin–Zamość, odjazdy busów są już i tak co kilka minut – dodaje.
Pasażerowie powinni więc informować Urząd Marszałkowski o trasach, na których jest zbyt mało kursów i mieć nadzieję, że przewoźnicy będą popierać ich wnioski.
"Nie ma problemu, którego nie da się rozwiązać, jednak w tym przypadku rozwiązanie okazuje się zbyt trudne. Lub nieopłacalne. Bo liczą się pieniądze, a nie zadowolenie klienta” – takim smutnym wnioskiem kończy swój list pani Beata.