Orszaki królewskie wielokrotnie przemierzały gościniec Kraków – Lublin – Wilno. Choć od tamtego czasu minęło parę wieków, jagielloński szlak z królewskimi śladami pozostał.
Przeprawa
Podróż zaczynamy w Zawichoście, miasteczku położonym na skraju Lubelszczyzny. – Dojechać tam przez Annopol i przeprawić się przez Wisłę promem – podpowiada Kopaczek. Zawichost jest nieodkrytą perełką. Kiedyś znajdował się tam zamek na wyspie.
Zanim wsiądziemy na prom, warto zobaczyć kościoły. – Mało osób wie, że pod obecnym kościołem parafialnym znajduje się kościół romański. Można tam wejść za zgodą księdza – tłumaczy Janusz Kopaczek. Miasteczko jest małe, klimatyczne, kościół stoi na kościele, w sezonie letnim wsiadamy na prom.
– Tak jak król. Należy przeprawić się na drugą stronę Wisły i spojrzeć z naszej, lubelskiej strony na Zawichost, w którym bywał niejeden król, nocował na zamku i zamkową przeprawą udawał się w kierunki Lublina.
Lądujemy w Kosinie
To malutka miejscowość przytulona do Wisły. Jeszcze jeden rzut oka na wspaniałą panoramę Zawichostu i ruszamy w kierunku Urzędowa. – Po drodze mijamy Dzierzkowice. Warto zwrócić uwagę na herb znajdujący się na budynku gminy. Z jeźdźcem, który jest pamiątką po tym, że tam następowała zmiana koni. Czyli podwody – tłumaczy Janusz Kopaczek.
W Dzierzkowicach kiedyś stał zamek, gdzie zatrzymywał się król. Z zamku niewiele się zachowało. Trochę zabytków ruchomych jest w Kraśniku. W Urzędowie koniecznie trzeba zobaczyć zachowane wały obronne. Są wyższe od człowieka, można nimi obejść centrum Urzędowa. Odwiedzić źródełko św. Otylii, przy którym obmywał oczy król.
Z Bełżyc do Lublina
W Bełżycach królewski orszak zatrzymywał się na zamku. Dziś jest to obiekt prywatny, po wojnie była tam mleczarnia. – Najciekawszą rzeczą w Bełżycach jest zdrój króla Władysława Jagiełly. W tradycji król pił z tego źródła wodę, a my możemy stanąć w tym samym miejscu i zaczerpnąć wody – opowiada Kopaczek.
Z Bełżyc jedziemy w kierunku Lublina. Trasa wiodła przez Babin, Strzeszkowice, Okrężnicę, do Zembrzyc. – Mamy potwierdzone, że tu zmieniano konie. Przystanek był przy obecnym kościele św. Marcina, a król jechał obecną ulicą Krężnicką – dodaje Kopaczek. Można się domyślać, że była tam jakaś karczma. W dzwonnicy przy kościele zachował się dzwon pamiętający Jagiellonów. Następnie wzdłuż zalewu, ulicą Janowską, potem Nadbystrzycką król wjeżdżał na przedmieścia Lublina. Dojeżdżał do ulicy Koziej (nie było pałacu Parysów), przejeżdżał przez most przed Bramą Krakowską i ulicą Krakowską (obecna Bramowa) udawał się na rynek. – Po to, żeby przez Bramę Grodzką, częściowo zwodzony moc, bramę zamkową wjeżdżał na dziedziniec zamku, żeby pobyć tak kilka dni.
Na Wilno
Żeby ruszyć na wileński szlak, król musiał wrócić się do Bramy Krakowskiej, minąć kościół św. Ducha i wyjechać w dół, mijając po prawej stronie mury miasta. Dojeżdżał do Kowalskiej, wjeżdżał w ulicę Żydowską, potem przez podzamcze na wzgórze Czwartek. – Mijał cerkiew i obok domu biskupa wjeżdżał na dzisiejszy plac Singera, gdzie skręcał w obecną ulicę Kalinowszczyzna. Musiał się przeprawić przez Bystrzycę. Być może zatrzymywał się przy istniejącej do dziś karczmie Budzyń w dawnej wsi Tatary?
Królewski orszak kierował się w kierunku Kijan. Być może zajeżdżał do Zawieprzyc. Dalej przez Olechowice na Ostrów Lubelski.
– Zachował się tam naturalny gościniec, po którym dziś możemy przejść piechotą. Śladami królów. To niesamowite przeżycie.
Z Parczewa na Neple
Z Ostrowa jedziemy śladami króla na Parczew. Było to ostatnie miejsce zmiany koni przed granicą pomiędzy Polską a Litwą. Dwór królewski w Parczewie mógł znajdować się w miejscu, gdzie obecnie stoi bazylika. – Lub w miejscowości pod Parczewem, która nazywa się Królewski dwór – zaznacza nasz przewodnik.
Za Parczewem trasa robi się bajkowa. Zmierzamy w kierunku dawnego miasteczka Łomazy, by dojechać do tatarskiej wsi Studzianki. Stąd do Piszczaca. To dawne miasto królewskie Pieszczotka, założone przez Zygmunta Starego w 1530 roku, w którym mieszkali głównie Rusini i Polacy. Koniecznie trzeba zobaczyć zagadkowy, kamienny krzyż przy miejscowej świątyni.
Mijamy Neple z zagadkowym pomnikiem kamiennej baby i widokową wieżą i docieramy do granicy. Dalej droga prowadzi na Kamieniec i Wilno.
– Polecam wyprawę królewskim szlakiem – dodaje Kopaczek. – Po drodze spotkacie serdecznych ludzi, przydrożny zajazd z posiłkiem, puszczę, kościoły, cerkwie, wieże a nawet tatarski mizar.