50 tys. zł odszkodowania domaga się Mieczysław Korczak spod Janowa Lubelskiego za niesłuszne ciąganie
po sądach.
Na dworcu PKP w Kielcach przejęli go policjanci. Awanturnik trafił do izby wytrzeźwień. Powiedział im, że nazywa się Mieczysław Korczak.
Policja skierowała wniosek do kolegium ds. wykroczeń.
Miesiąc później mieszkający w Kocudzy koło Janowa Lubelskiego Korczak, dostał nakaz karny. Kieleckie kolegium wymierzyło mu 80 zł grzywny.
Ale to był dopiero początek kłopotów. Z sądu przyszło wezwanie do zapłaty grzywny, a zaraz potem zjawił się komornik. Chciał ściągnąć 220 zł za pobyt w kieleckiej izbie wytrzeźwień. Pod koniec 2001 roku nakaz zapłaty przesłał Sąd Rejonowy w Janowie Lubelskim. Okazało się, że PKP skierowały pozew za jazdę bez biletu. Sąd zasądził, wraz z kosztami procesu, ponad 250 zł.
Korczak z Kocudzy nigdy nie był w Kielcach. A w dniu, kiedy miał być zatrzymany przez sokistów, przebywał jeszcze w Izraelu. Kielecka policja przyznała się w końcu do błędu. Korzystnie dla Korczaka skończyły się też sprawy w sądach.
- Po powrocie do Polski musiałem się zajmować tylko prostowaniem tego, że to chodzi o kogoś innego - mówi Korczak. - Wydawałem pieniądze na dojazdy do sądów i policji.
Korczak pozwał m.in. kielecką policję, PKP i izbę wytrzeźwień. Sprawę ma rozpatrzyć Sąd Okręgowy w Kielcach. Terminu procesu jeszcze nie wyznaczono.