Angielski cztery razy szybciej? Włoski w miesiąc, góra sześć tygodni? Szkoły językowe, które reklamują się w ten sposób, zostały skontrolowane przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Wyniki kontroli będą opublikowane na początku przyszłego roku. Dyrektor Wiszniowska nie chciała jednak powiedzieć, czy kontrolerzy natrafili na jakieś nieprawidłowości.
Na Lubelszczyźnie szkół uczących języków obcych cudownymi metodami z dnia na dzień przybywa. Ogłoszenia zachęcające do zapisania się do takiej szkoły pojawiają się w gazetach, na przystankach, w autobusach. Potencjalnych klientów mamią tym, że nauczą języka w przyspieszonym tempie, a jak twierdzą metodycy nie jest to możliwe.
– Takie reklamy to oszustwo – twierdzi Piotr Kaczmarzyk, nauczyciel angielskiego i właściciel „Studio English”. – Uczę się języka od czterdziestu lat i wcale nie twierdzę, że umiem angielski idealnie. Nawet w języku polskim nie znam wszystkich słów, więc co dopiero w języku obcym.
Także uczniowie kończący przyspieszone kursy języków obcych nie są zadowoleni ze szkół, które wybrali. – Francuski miałam umieć już po miesiącu uczęszczania na zajęcia – mówi Agnieszka Gnyp, studentka z Lublina. – Po ukończonych lekcjach umiałam zaledwie podstawy.
– Aby otrzymać pierwszy certyfikat z języka angielskiego, trzeba ćwiczyć mówienie, czytanie i pisanie w języku obcym co najmniej siedemset godzin. Intensywnie i wytrwale – mówi Kaczmarzyk