Krzysztof Cugowski rezygnuje, Janusz Palikot nagrywa spoty wyborcze, a Gabriela Masłowska ucieka pod skrzydła ojca Rydzyka.
- Samorozwiązanie Sejmu jest niemal przesądzone - przekonuje Grzegorz Kurczuk (SLD). Podobnie mówią politycy PiS i PO. I zaczynają przygotowania do wyborów.
Janusz Palikot, poseł-milioner z Platformy, już w ubiegłą niedzielę nagrał siedem spotów wyborczych, którymi będzie kusił radiosłuchaczy. - A w poniedziałek na Roztoczu i na lubelskim Starym Mieście mam nagrywać reklamówki telewizyjne - zapowiada. Swoją kampanię uzupełni billboardami, za całość zapłaci 500 tys. zł.
Inni także rzucili się na reklamy. Efekt? - Wynajęcie billboardu w naszym regionie graniczy teraz z cudem - mówi Janusz Babicz, właściciel agencji reklamowej Maik z Lublina. - Partie zaczęły rezerwować miejsca 2-3 tygodnie temu. Mamy podpisane kontrakty ze wszystkimi największymi partiami.
Pewne jest, że w wyborach nie weźmie udziału Krzysztof Cugowski, który trafił do Senatu z listy PiS, po czym - jak powstała koalicja z LPR i Samoobroną - wystąpił z klubu tej partii. - Widziałem to wszystko od środka i nie chcę więcej brać w tym udziału. Wybory obejrzę w telewizji - mówi wokalista Budki Suflera. Choć zaznacza, że dzisiejsze rozwiązanie Sejmu wcale nie jest przesądzone. - Przecież nie wszystkim na tym zależy.
- To jest loteria. Naprawdę wszystko może się dziś zdarzyć - przekonuje Gabriela Masłowska z Ruchu Ludowo-Narodowego, w poprzednich wyborach startująca z listy Ligi Polskich Rodzin. Nieoficjalnie mówi się, że - na mocy porozumienia PiS z Radiem Maryja - posłowie RLN wystartują z list partii braci Kaczyńskich. Masłowska tego nie potwierdza. - Ale na pewno dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki - mówi o LPR.
Przeciw rozwiązaniu będą głosowali posłowie Ligi i Samoobrony. - A dlaczego mamy głosować za? - pyta Alina Gut (Samoobrona). - Ten Sejm powinien dalej pracować. Bo nowy nie będzie lepszy.