Według planów spółek energetycznych, w naszym regionie miałyby powstać nowe elektrownie o łącznej mocy blisko 4000 MW. To blisko jedna dziesiąta tego, co w tej chwili wytwarzamy w całym kraju.
Francuski GDF Suez chce postawić elektrownię węglową w okolicach Lublina. Ma produkować ponad 700 MW energii. Francuzi chcą kupować węgiel z kopalni Bogdanka. Firma złożyła wniosek o warunki przyłączenia do sieci. Podobnie, jak
Polska Grupa Energetyczna.
Państwowy gigant planuje postawić elektrownię dwukrotnie wydajniejszą od francuskiej. Również jak najbliżej Bogdanki.
Za każdy megawat produkowanej przez siłownię energii trzeba na etapie budowy zapłacić blisko 1,5 mln euro. - To gigantyczne koszty, ale PGE ma pieniądze - mówi Tomasz Chmal, ekspert ds. energetyki z Instytutu Sobieskiego. - Mimo to podchodziłbym do tych planów ostrożnie. Firma musi określić swoje priorytety. Chce inwestować w Bełchatowie, Opolu, Turowie, w energię odnawialną i elektrownie węglowe. Nie da się zrealizować wszystkiego.
Kolejna i największa z planowanych siłowni ma powstać w Puławach. To wspólne przedsięwzięcie szwedzkiego koncernu Vattenfall i Zakładów Azotowych. Chodzi o elektrownię o mocy ponad 1660 MW. Ze wszystkich trzech, ten projekt jest najbardziej zaawansowany. W czerwcu inwestor dostał decyzję o warunkach przyłączenia do krajowej sieci przesyłowej.
- Wciąż jesteśmy na etapie projektowania - mówi Maciej Zimnoch, rzecznik Vattenfall Poland. - Pracujemy nad harmonogramem inwestycji. Za wcześnie, by mówić o dokładnych terminach.
Według ekspertów, zalew wniosków o przyłączenie do sieci, nijak się ma do liczby elektrowni, które rzeczywiście powstaną. Koncerny spieszyły się ze składaniem dokumentów, by w przyszłości oszczędzić na opłatach ze emisję dwutlenku węgla.
- To kwestia interpretacji, ale po części taki był zamiar - mówi Grzegorz Kulik, rzecznik puławskich Zakładów Azotowych. - Z drugiej strony tylko my otrzymaliśmy odpowiedź na wniosek.
Zdaniem ekspertów, realny termin ukończenia takiej inwestycji, to siedem lat.