Prokuratura oskarżyła Krzysztofa Grabczuka, marszałka województwa z PO, o skłamanie w urzędowym piśmie i pomoc w wyłudzeniu pieniędzy.
Według śledczych prezydent wydał dokument, w który potwierdził, że ośrodek pomagał niepełnosprawnym i użytkował działkę w latach 1998-2002. Tymczasem ośrodek powstał dopiero w 2003 roku.
Pismo było podstawą do wypłaty dofinansowania. O akcie oskarżenia dla marszałka napisał dzisiejszy Kurier Lubelski.
- Ja nie podpisałem tego dokumentu i prokuratura o tym wie. Cieszę się, że sprawę wyjaśni sąd - oświadczył na dzisiejszej konferencji prasowej Krzysztof Grabczuk.
Grabczukowi grozi do 8 lat więzienia. Nie przyznaje się, a w prokuraturze odmówił złożenia wyjaśnień. Dziennikarzom pokazał opinię biegłego zrobioną na zlecenie śledczych. Wynika z niej, że na dokumencie widnieje kopia podpisu Grabczuka naniesiona przy pomocy xero.
Prokuratura twierdzi, że w chełmskim urzędzie znalazła dwa komputery z zeskanowanym podpisem ówczesnego prezydenta. - Używany był tylko na np. dyplomy, nigdy w oficjalnych pismach - zapewnia Grabczuk.
- Dobrze, ale najważniejsze, że Grzegorz K. zeznał, że osobiście dostał to pismo od pana Grabczuka. Trudno, żeby prezydent nie widział co daje - stwierdza Beata Syk-Jankowska rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
- Absolutnie tak nie było. Nie wręczyłem dokumentu osobiście. Ksiądz mógł powiedzieć, że ma go od prezydenta jako instytucji - zapewnia Grabczuk.
Grzegorz K. nie odbierał dziś telefonu.
Gazety opisały śledztwo w styczniu. Grabczuk mówił, że prokuratura zajęło się starą sprawą żeby go skompromitować kiedy miał szansę na stanowisko m. in. wiceministra sportu. Podejrzewał, że stoi za tym poseł Beata Mazurek z PiS (kiedyś współpracowali teraz są wrogami, odrzucała zarzuty marszałka).
Dziś przypomniał, że w 2003 roku Mazurek odpowiadała MOPR za sprawę ośrodka.
Mazurek: Nie mogłam za to odpowiadać, bo nie przygotowywałam z w tej sprawie żadnych dokumentów.
rp