Policja bada, czy zorganizowany przez Związek Nauczycielstwa Polskiego spływ kajakowy po Wieprzu był prawidłowo zabezpieczony.
Na spływ przyjechało ponad 50 nauczycieli z Lubelszczyzny. Przed rokiem ZNP zorganizował na tej samej trasie spływ tylko dla pedagogów z powiatu lubartowskiego. Impreza się udała, więc w tym roku organizatorzy postanowili ją powtórzyć dla członków z całego okręgu.
W sobotę rano autokar zabrał uczestników z Lubartowa do położonych nad Wieprzem Leszkowic. Tam czekały na nich dwuosobowe kajaki.
Wyświetl większą mapę
- Na brzegu wszyscy dostali kamizelki ratunkowe - mówi Włodzimierz Kosior, szef lubartowskiego ZNP i organizator spływu. - Tak dobieraliśmy składy, aby w każdym była osoba, która już płynęła kajakiem.
Metę zaplanowano w Sułoszynie. Nauczyciele mieli do pokonania kilkanaście kilometrów. Wieprz na tym odcinku płynie spokojnie, ale na zakolach nurt znacznie przyspiesza. Kajakowy "peleton” rozciągnął się na kilkaset metrów. Robiło się coraz cieplej, więc niektórzy zdjęli kamizelki i zaczęli się opalać.
Do tragedii doszło tuż po godz. 13 na wysokości miejscowości Serock, niedaleko Firleja. Uczestnicy rajdu mieli do mety nieco ponad kilometr.
Na łuku rzeki kajak z dwiema kobietami prawdopodobnie zaczepił o pływające w wodzie pnie drzew. Wywrócił się. Nauczycielki wpadły do wody. Jedna zdołała się wydostać. Druga - 45-letnia Helena L. z Uścimowa, zniknęła pod powierzchnią wody. Jej zwłoki płetwonurkowie wydobyli dopiero w sobotę wieczorem, kilkaset metrów od miejsca, gdzie wywrócił się kajak.
- Helena L. nie miała na sobie kamizelki ratunkowej - mówi Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji. - Zdjęła ją podczas spływu.
Włodzimierz Kosior zapewnia, że uczestnicy spływu zostali przed wypłynięciem poinstruowani, że nie mogą zdejmować kamizelek ratunkowych. - Koleżanka, która utonęła, uczestniczyła rok wcześniej w spływie kajakowym na tej samej trasie - mówi.
Kosior został już przesłuchany przez policję, która będzie badać, czy spływ był prawidłowo przygotowany i zabezpieczony.