W zeszłym roku mury działającej w Biłgoraju Wyższej Szkoły Umiejętności Pedagogicznych i Zarządzania opuściła setka pierwszych absolwentów. Po kilku latach nauki, od nas dowiadują się, że zdobyli dyplom uczelni, która na swoją działalność nie ma zezwolenia.
Wielka radość
- Uczelnia otrzymała zgodę na działalność dydaktyczno-naukową jedynie w Rykach. Jej władze wystąpiły o zezwolenie na utworzenie filii w Biłgoraju, ale zgody nie otrzymały. Wszelka działalność uczelni poza Rykami jest bezprawna - mówi Małgorzata Szelewicka, rzecznik prasowy Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu.
Instytucja wynajmująca szkole pomieszczenia nie przywiązuje do tego wagi.
- Kwestia legalności funkcjonowania szkoły nie jest dla nas najważniejsza - uważa Czesław Bakota, dyrektor Regionalnego Centrum Edukacji Zawodowej w Biłgoraju. - To ich sprawa.
A co na to wszystko uczelnia? Henryk Bednarski, pełniący obowiązki rektora WSUPiZ wyjaśnia, że placówka w Biłgoraju formalnie nie jest filią, ale punktem konsultacyjnym. Przyznaje jednak, że do takiej działalności zezwolenie jest również niezbędne, więc właśnie zamierza o nie wystąpić. A to, że kilkuset ludzi, którzy za semestr płacą po tysiąc złotych nie ma zielonego pojęcia o zasadach na jakich zdobywają wiedzę, rektor Bednarski uważa za zupełnie normalne. - Nie widzieliśmy potrzeby informowania studentów, bo uważam, że są to wewnętrzne sprawy szkoły - tłumaczy.
Czas na dojazdy
Zdaniem H. Bednarskiego, studenci mogą spać spokojnie i nikt nie zarzuci im nieważności świadectw. Ponadto zapowiada, że aby naprawić błąd, uczelnia czasowo zrezygnuje ze swojej obecności w Biłgoraju, a 400 studentów - do uzyskania zgody na działalność punktu konsultacyjnego - będzie kontynuować naukę w oddalonych o grubo ponad 100 kilometrów Rykach.
- Wybrałem tę szkołę, bo jest na miejscu. Nie wiem, czy zdecyduję się na dojazdy. To przeszkodzi mi w pracy i zwiększy koszty - mówi Robert, student III roku. Rektor Bednarski obiecuje, że koszty dojazdów weźmie na siebie szkoła.