Albo dostaniemy 50-procentową podwyżkę płac, albo w maju będzie strajk - zagrozili nauczyciele. Rząd proponuje 200 zł brutto dla każdego z nich.
- Mamy flagi i transparenty - wylicza Jacek Ogorzałek z lubelskiego ZNP. - Jedziemy walczyć o swoje.
Na manifestację wybiera się m.in. Elżbieta Mączka, nauczycielka geografii w VII LO w Lublinie, w zawodzie od 14 lat. - Jako nauczyciel mianowany zarabiam niecałe 1,4 tys. zł na rękę - tłumaczy. - To strasznie mało. A obecna propozycja ministerstwa jest wręcz żenująca.
Ministerstwo Edukacji Narodowej proponuje, żeby płace nauczycieli stażystów i nauczycieli kontraktowych wzrosły w tym roku o 200 zł brutto, a pensje nauczycieli mianowanych i dyplomowanych o 185 zł brutto. Wzrost wyniósłby wtedy od 7,7 do 14 proc.
Pedagogów to nie zadowala. - Obiecywano nam znaczące podwyżki i po raz kolejny się zawiedliśmy - podkreśla Celina Stasiak, szefowa ZNP w naszym regionie. - Domagamy się tego, co nam obiecano: podwyżek znaczących, czyli sięgających 50 proc.
To by oznaczało, że nauczyciel stażysta dostałby podwyżkę w wysokości 600 zł brutto, a nauczyciel dyplomowany 1,1 tys. zł.
Związkowcy grożą, że jeśli rząd nie zacznie rozmawiać z nauczycielami o większych podwyżkach, w maju dojdzie do strajku nauczycieli. W efekcie nie będzie matur.
POLICJA PYTA, KTO JEDZIE
Policja przyznaje, że funkcjonariusze gromadzili informacje. - Komenda stołeczna poprosiła o ustalenie liczby nauczycieli z naszego województwa, którzy pojadą na manifestację. Pytała o czas ich wyjazdu, trasę - mówi Anna Smarzak z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie. - To rutynowe działania. Mają pomóc w zapewnieniu bezpieczeństwa uczestnikom protestu i osobom postronnym.
Smarzak zapewnia jednak, że policjanci nie zbierali nazwisk manifestujących. - Być może ktoś źle zrozumiał ich pytania - tłumaczy.