Nawet 30 proc. wezwań pogotowia nie ma uzasadnienia. W Łodzi chcą za to karać grzywnami. - Byłbym ostrożny we wprowadzaniu takich pomysłów - uważa z kolei dyrektor pogotowia w Lublinie.
- Nieuzasadnionych wyjazdów mamy bardzo dużo - mówi Marek Pietraszek, zastępca dyrektora ds. medycznych Stacji Ratownictwa Medycznego w Chełmie. - Granica pomiędzy tym, co jest nieuzasadnione dla ratownika, a tym co uważa człowiek, który dzwoni na pogotowie, jest bardzo płynna. Często mamy wezwania na przykład do zwykłego bólu brzucha czy nogi, a to typowe przypadki dla lekarza rodzinnego.
Przepisy jasno wskazują, że karetka może być wezwana w przypadku nagłego pogorszenia stanu zdrowia, zagrożenia życia, zaostrzenia choroby lub porodu. Jeśli dyspozytor od razu uzna, że wezwanie jest nieuzasadnione, przekierowuje rozmowę do lekarza nocnej i świątecznej opieki.
Dyr. Pietraszek dodaje, że przypadki kiedy karetka została wezwana dla zabawy, zdarzają się sporadycznie. - Ale wówczas składamy doniesienie do prokuratury - mówi Pietraszek.
Sceptycznie do pomysłu kolegów z Łodzi odnosi się szef pogotowia w Lublinie? - Byłbym ostrożny z wprowadzaniem takich pomysłów - mówi Zdzisław Kulesza, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie.
- Obawa przed obciążeniem finansowym może spowodować, że ludzie przestaną w ogóle reagować widząc na przykład na ulicy leżącego człowieka. Bo potem może się okazać, że był pijany i przyjazd karetki był nieuzasadniony. Niektórzy pacjenci mogą też tłumaczyć zawiadomienie pogotowia brakiem wiedzy medycznej, która pozwoliłaby im właściwie ocenić stan swojego zdrowia.
Zaznacza, że trudno też kwalifikować wezwania karetki przez rodziców, którzy mogą działać w panice. - Rodzice wzywają pogotowie, bo na przykład dziecko się zakrztusiło i reagują pod wpływem emocji. A po przyjeździe karetki może się okazać, że to był tylko kaszel. Takich sytuacji nie można więc jednoznacznie określać jako nieuzasadnionych, choć w praktyce takie są - tłumaczy Kulesza.
- Problem wymaga rozwiązań prawnych, które pozwoliłyby ratownikowi jako funkcjonariuszowi publicznemu ścigać z urzędu tych, którzy rzeczywiście wezwali karetkę dla zabawy.