Już na 3 mln zł szacowane są straty inwestorów prywatnych powstałe w wyniku działalności maklera z Punktu Obsługi Klienta Domu Maklerskiego Banku Handlowego w Lublinie. W sobotę poinformowaliśmy o tej aferze. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie jest makler.
Udało nam się dowiedzieć, dlaczego sprawę bada prokuratura zamojska, a nie lubelska. - Śledztwo w kręgu swego zainteresowania ma maklera. Pomiędzy nim, a pracownikiem lubelskiej prokuratury są związki rodzinne - tłumaczy Janusz Padała, rzecznik prasowy prokuratury apelacyjnej. - Sprawę przekazano do Zamościa nie z obawy o brak obiektywizmu ze strony lubelskiej prokuratury, ale by takich posądzeń po prostu uniknąć.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w lubelskiej prokuraturze pracuje najprawdopodobniej żona maklera.
Oprócz prokuratury sprawą zajmuje się również Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. - Trafiły do nas informacje o tej sprawie, jednak na obecnym etapie postępowania nie możemy nic powiedzieć - mówi Janusz Siatkowski, naczelnik wydziału strategii i analiz KPWiG.