Brak obsługi kamer w nocy i w weekendy, oglądanie telewizji na monitorze, grzyb na ścianie – takie kwiatki znalazł NIK, który zajrzał do centrów monitoringu w Łęcznej, Kraśniku i Zamościu
Okazało się np., że w Łęcznej nie skierowano nikogo do obsługi monitoringu w czasie, kiedy – według policji – na ulicach było najbardziej niebezpiecznie. System 10 miejskich kamer był nadzorowany przez pracownika straży jedynie w dni powszednie i to tylko od godz. 6 do 22 (od grudnia 2012 do zakończenia kontroli wiosną tego roku).
– Nie było pieniędzy na zatrudnienie dodatkowej osoby – tłumaczył burmistrz Teodor Kosiarski.
Rozwiązaniem kłopotów miało być nagrywanie obrazu w nocy i w weekendy. Tyle tylko, że robiono to w rozdzielczości, która uniemożliwiała rozpoznanie sprawców wykroczeń lub odczytanie numerów z tablic rejestracyjnych. Okazało się też, że jeden z pracowników oglądał w czasie pracy telewizję na służbowym monitorze.
Strażnicy obsługujący monitoring mieli też inne obowiązki – musieli zbierać opłaty na targu w Łęcznej. To władze miasta też tłumaczyły brakami kadrowymi.
Po co im telewizja?
Ciągłej obsługi monitoringu nie było również w Kraśniku – tam porządku pilnowały 24 kamery. Pracownik wyznaczony do obserwacji obrazu z kamer miał również inne zadania i musiał wychodzić z centrum monitoringu.
NIK zauważa, że nie był tam potrzebny 32 calowy telewizor z aktywnym dostępem do cyfrowego Polsatu i naziemnej telewizji cyfrowej. Zarówno w Łęcznej, jak i w Kraśniku dane osobowe przetwarzały osoby, które nie miały stosownego upoważnienia.
Grzyb i odpadający tynk
Natomiast w Zamościu pracownicy z centrum obsługi monitoringu pracowali w złych warunkach: ściany pomieszczenia były zagrzybione i odpadał z nich tynk. To efekt przeciekającego dachu pokrytego warstwą ziemi z trawą – centrum mieści się w Bramie Szczebrzeskiej w starym bastionie.
Jak zauważyła Najwyższa Izba Kontroli, spośród 22 działających w naszym regionie straży miejskich, 6 dysponowało sprzętem do obserwowania i nagrywania tego, co dzieje się na ulicach. Działania wszystkich straży były sprawdzane przez policję w latach 2010–2012. Jednak podczas kontroli nie badano, jak wykorzystywany jest monitoring.
Według NIK takie kontrole powinien zlecać Lubelski Urząd Wojewódzki. Ale nie zlecał, bo urzędnicy nie wiedzieli, czy wojewoda może coś takiego nadzorować.