
Starosta opolski, skarbniczka powiatu, członek Zarządu Powiatu oraz były dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych stanęli w piątek przed sądem.

To po naszej publikacji prokuratura zajęła się samorządowcami. Ponad rok temu napisaliśmy, że starosta Zenon R. (PSL), członek zarządu Andrzej R. (PSL) oraz skarbniczka Krystyna S. wykorzystywali pracowników Zarządu Dróg Powiatowych w Opolu do robót na swoich prywatnych działkach. Nie tylko w godzinach pracy, ale również w soboty. Miało się to dziać za przyzwoleniem Mariana K., byłego już dyrektora zarządu dróg.
Rozprawa rozpoczęła się od wniosku obrońców o jej utajnienie. - Mój klient jest starostą, pełni funkcję związaną z zaufaniem publicznym - argumentował adwokat.
Ruszył proces samorządowców
- Właśnie interes publiczny przemawia za tym, by posiedzenie było jawne - ripostowała prokurator Małgorzata Ciećko. Sąd odrzucił wniosek. Wtedy padł kolejny. Adwokaci zażądali, by sprawa wróciła do prokuratury. - Nie wykazano, by oskarżeni osiągnęli korzyść materialną. Ta sprawa została zrobiona na zamówienie publiczne, stad te niedoróbki - argumentował jeden z obrońców. I ten wniosek został odrzucony.
Oskarżeni złożyli wyjaśnienia, ale odmówili odpowiedzi na pytania. Żaden nie przyznał się do winy. - Nie mam nawet takich uprawnień, by nakłaniać dyrektora do jakichkolwiek działań - zapewniał Zenon R.
Niespodziewanie adwokat oskarżonych złożył wniosek, by w najbliższym czasie wezwać na świadka dziennikarkę naszej redakcji w Lublinie. W SMS-e wysłanym do starosty z telefonu naszej współpracowniczki z Opola Lubelskiego, miały znaleźć się sugestie, że Dziennik Wschodni i "mm” (tak podpisuje teksty nasza lubelska dziennikarka - red.) nagłośnią tę sprawę.
Dziś sąd przesłuchał jedynie głównego świadka oskarżenia Piotra C., pracownika Zarządu Dróg Powiatowych.
- Wykonywałem dla nich różne prace, m.in. kopałem fundamenty i drogę dojazdową do garażu, równałem plac, pracowałem w soboty po 13 godzin. Dlatego notowałem to sobie, by później odebrać nadgodziny. - Nakłaniali mnie, bym zaprzeczał, że wykonywałem te prace. Ale powiedziałem, że nie pójdę na żaden układ.
Kolejny termin sprawy październiku.