Edward Z. z Leszkowic zginął od uderzenia obuchem siekiery w głowę - wykazała dzisiejsza sekcja zwłok.
Każdy dzień prokuratorskiego śledztwa przynosi kolejne szczegóły tej makabrycznej zbrodni. Przypomnijmy, że 53-letni Edward Z. został zamordowany we wtorek wieczorem w domu swego kompana od kieliszka Henryka L.
Rozpadająca się chałupa była miejscem spotkań miejscowych pijaczków. Z początkowych ustaleń śledztwa wynikało, że w libacji oprócz gospodarza i zamordowanego uczestniczyli też bracia Henryk i Adam G. Prokuratura zatrzymała ich w środę rano. Usłyszeli zarzut zamordowania ze szczególnym okrucieństwem Edwarda Z. O udział w zbrodni podejrzany jest też właściciel domu - Henryk L.
Żaden z podejrzanych nie przyznał się do zabójstwa. Ale z tego, co powiedzieli na przesłuchaniu, wynika, że we wtorek bracia G. nie byli jedynymi gości Henryka L. - Poza zamordowanym było tam co najmniej pięciu innych mieszkańców Leszkowic - mówi Małgorzata Duszyńska, prokurator rejonowy w Lubartowie.
W piątek zatrzymany został Tomasz P. Prokuratura nie przypisała mu udziału w zbrodni, ale obwinia go, że nie zawiadomił o niej organów ścigania. Chciała nawet jego aresztowania, ale w sobotę nie zgodził się na to lubartowski sąd. Kolejny uczestnik libacji został przesłuchany w charakterze świadka.
Prokuratorzy nie chcą ujawnić, który z aresztowanych mężczyzn zadał śmiertelny cios oraz kto ćwiartował zwłoki. Rozkawałkowane ciało prawdopodobnie miało być wrzucone do Wieprza, który płynie kilkadziesiąt metrów od domu Henryka L. Nie wiadomo, dlaczego zabójcy przerwali swe makabryczne dzieło i rozeszli się do domów. Jeden z braci G. był tamtej nocy widziany w Leszkowicach z siekierą w ręku. (er)