10 tys. zł dofinansowania dostało w zeszłym roku od Ministerstwa Kultury czasopismo "Templum Novum”, wydawane w Białej Podlaskiej.
Czasopismo dostało 10 tys. zł w ramach programu "Promocja czytelnictwa”. Przyznało je Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, kierowane w rządzie PiS przez Kazimierza Michała Ujazdowskiego.
Sprawa dopiero teraz ujrzała światło dziennie. Ujawniło ją antyrasistowskie stowarzyszenie "Nigdy Więcej”.
- Jesteśmy oburzeni - nie kryje Marcin Kornak ze stowarzyszenia. - Pieniądze podatników zostały wydane na czasopismo, które w jawny sposób promuje treści faszystowskie.
- Można w nim znaleźć np. dwadzieścia stron gloryfikacji polityki Adolfa Hitlera, artykuły z sympatią prezentujące ideologów faszyzmu, neofaszystowskich bojówkarzy i pseudokibiców - mówi Kornak. - Nawet szata graficzna zawiera hasła i symbole faszystowskie czy skrajnie nacjonalistyczne.
Gazetę wydaje Agencja Wydawniczo-Reklamowa Arte z Białej Podlaskiej. Prowadzą ją ludzie związani z Narodową Scenę Rockową - bialską agencją, znaną z dystrybucji płyt i kaset z muzyką neonazistowskich grup, takich jak Honor i Konkwista 88, gdzie 88 oznacza "Heil Hitler”.
Szef czasopisma Mariusz Bechta był wczoraj nieuchwytny. - Syn pracuje poza domem. A jak pracuje, to wyłącza telefon. Dziś trudno będzie się z nim skontaktować - usłyszeliśmy od jego matki.
Sprawę zna już nowy minister kultury Bogdan Zdrojewski z Platformy Obywatelskiej. - Minister ocenia decyzję o przyznaniu dotacji temu czasopismu jako skandaliczną i naganną - podkreśla Iwona Radziszewska, rzeczniczka resortu.
- Warto zaznaczyć, że to była jednorazowa decyzja i podjął ją poprzedni rząd. Teraz taka sytuacja nie mogłaby się zdarzyć. Minister Zdrojewski zlecił wnikliwe sprawdzenie, kto dostaje ministerialne dotacje. I nie ma możliwości, żeby pieniądze trafiły do takich czasopism.
Szef lubelskich struktur PiS przyznaje, że rząd nie powinien finansować takich wydawnictw. - Natomiast nie sądzę, żeby to minister osobiście rozpatrywał każdy wniosek, który wpłynie na każdy z konkursów organizowanych przez ministerstwo - zauważa Krzysztof Michałkiewicz. - Wnioski są rozpatrywane przez urzędników w poszczególnych departamentach, a minister tylko podpisuje zaopiniowaną przez nich listę. Tak samo było pewnie w tym przypadku. Ktoś ten wniosek zaopiniował i ten ktoś powinien ponieść za to konsekwencje.
- To kpina - odpowiada poseł Włodzimierz Karpiński z PO. - W taki sposób można by wytłumaczyć każdego ze wszystkiego. Oczywiste jest, że to szef dobiera sobie współpracowników i to on odpowiada za końcowy rezultat. A zasłanianie się urzędnikami jest niepoważne.