Po trzech tygodniach od rozpoczęcia roku szkolnego okazuje się, że wiele dzieci nie ma z czego się uczyć. Rodziców po prostu nie stać na kupno książek.
– Mam dzieci w pierwszej, trzeciej i czwartej klasie podstawówki. Dwóch bliźniaków chodzi do trzeciej gimnazjum. Te w podstawówce muszą mieć nowe książki i ćwiczenia, bo starych nie da się przecież ponownie użyć. W trzeciej gimnazjum też obowiązują nowe książki – opowiada Halina K.
Mąż zarabia bardzo mało, ona sama nie pracuje. Część książek do czwartej klasy dostała od znajomych, kilka kupiła lub pożyczyła w szkolnej bibliotece.
– Moja córka nie chce uczyć się ze starych podręczników. Wszystkie dzieci mają nowe, a ona czuje się gorsza – wyjaśnia inna nasza Czytelniczka.
Ponieważ książki zmieniają się bardzo często, to nawet w jednej rodzinie nie przechodzą ze starszego rodzeństwa na młodsze. Rodzice, którzy są w trudnej sytuacji materialnej szukają pomocy u dyrekcji szkół.
– Nie ścigamy uczniów za brak podręczników, bo zdajemy sobie sprawę z trudnej sytuacji, zwłaszcza w naszym mieście, gdzie jest tak wielu bezrobotnych. Staramy się nie zmieniać podręczników. Na kiermaszu można było kupić używane książki – mówi Janina Klimczuk, dyrektor Gimnazjum nr 1 we Włodawie.
W jej szkole, tak jak i w wielu innych, można ,wypożyczyć potrzebne podręczniki w bibliotece. Szkoła kupuje je za pieniądze samorządu lub własne. – Rokrocznie dokupujemy nowe potrzebne uczniom pozycje. Musimy jednak wiedzieć jakie jest zapotrzebowanie. Dzieci powinny o takich kłopotach, choć dla wielu jest to krępujące, informować wychowawców – tłumaczy Bożena Świszcz, dyrektor SP nr 5 w Chełmie.