Łukasz od dziecka porusza się na wózku. Mimo choroby, chce spełniać swoje marzenia. Pierwszym był motor. Teraz czas na podróż za granicę.
– Dajemy sobie rok na zorganizowanie tej podróży i kupienie samochodu, który udałoby się przystosować dla mnie – tłumaczy Łukasz Nakonieczny. – Chcemy znaleźć sponsorów w zamian za reklamę na samochodzie i na stronie internetowej, którą robię. Inaczej nie będzie nas stać na taką podróż, bo tato nie pracuje, żeby się mną opiekować.
Od dziecka ze śrubokrętem
Łukasz uczy się w Technikum z Oddziałami Integracyjnymi w Zespole Szkół nr 3 w Lublinie.
Chodzi do klasy o profilu informatycznym i w przygotowaniu strony internetowej pomaga mu nauczycielka. Jego prawdziwą pasją są jednak samochody i motocykle.
– Odkąd się urodził, chciał się bawić samochodami – mówi pani Urszula, mama Łukasza. – To chyba odziedziczył w genach, bo mój ojciec miał warsztat samochodowy. Od dziecka, gdzie nie pojechaliśmy, Łukasz zawsze chciał siedzieć w samochodzie. Jak był malutki, miał w ogrodzie syrenkę pomalowaną w kwiatki. Kładł się w niej i bawił się śrubokrętem na tyle, na ile pozwalały mu dłonie.
– Interesuje mnie wszystko, co jest związane z samochodami. Chciałbym mieć kiedyś swój warsztat samochodowy albo pracować w korporacji taksówkarskiej, jako dyspozytor. Niestety szkoła, do której chodzę, nie ma z tym wiele wspólnego, ale do samochodówki by mnie nie przyjęli, nie ma co się oszukiwać – przyznaje Łukasz. – Mój konik to przede wszystkim stare auta. Nowych nie lubię, bo się nie psują. Stare są piękne dlatego, że ciągle trzeba coś przy nich robić. Trzeba w nie wkładać dużo pracy i trochę nerwów. Cierpliwość do tego musi mieć przede wszystkim mój tato, bo kiedy pracujemy w garażu, to ja jestem wiedza teoretyczną, a on realizuje nasze pomysły w praktyce.
Wspólny "Ural”
– Ja jestem wykonawcą – śmieje się pan Piotr, ojciec chłopaka. I zapewnia, że nie boi się, że w czasie wymarzonej podróży syna będzie musiał prowadzić auto. – Kiedy jeździmy z Łukaszem nad morze, to wytrzymuję te 700 kilometrów za kierownicą, a on całą noc nie śpi. Musimy jechać samochodem. Samolot odpada, bo Łukasz ma lęk wysokości.
Jak do tej pory, ich największym motoryzacyjnym dziełem Łukasza i jego taty, własnoręcznie przebudowany i przemalowany motocykl Ural.
– Składałem na niego swoje własne pieniądze chyba przez siedem lat – mówi Łukasz. – Ale kiedy już go kupiłem, byłem przeszczęśliwy. Przerobiliśmy go tak, żebym mógł w nim siedzieć na miejscu pasażera. Teraz przednia osłona kosza się zdejmuje, a fotel wysuwa.
Łukasz ma motor od dwóch sezonów. Razem z tatą jeździ na zloty motocyklowe, ale tylko w pobliżu. – Trudno byłoby wybrać się w dalszą drogę, bo czasami człowiek musi się jednak rozprostować – mówi pan Piotr.
Dlatego w wymarzoną, zagraniczną podróż chcą się wybrać samochodem. – Wyjściowy plan był taki, żeby pojechać sa-mochodem zabytkowym, ale warunki techniczne na to nie pozwalają. Trudno w takim samochodzie zmieścić specjalny fotel dla mnie i wózek – przyznaje Łukasz.
Największym problemem są pieniądze
– Wózek, nie ukrywam, też by nam się przydał – dodaje chłopak. – Taki składany jak książka, zajmowałby mniej miejsca w bagażniku. Od tego, który mam teraz, można tylko odmontować koła i położyć oparcie na siedzisku. W czasie podróży to będzie trudne.
Jednak wszystko kosztuje. – Zdrowi ludzie nawet nie zdają sobie sprawę z tego, jak drogi jest sprzęt dla osób niepełnosprawnych – mówi pan Piotr. – A największym problemem jest koszt paliwa. W tamtym roku zbierałem prawie wszystkie rachunki ze stacji paliw i okazało się, że wydałem 7 tys. zł na same przejazdy z Łukaszem do szkoły i na rehabilitację.
– Ale to nasze jedyne dziecko. Dla niego chcemy zrobić wszystko – mówi pani Urszula. – Chcemy jego marzenia spełnić, tylko nie stać nas na to, żeby sfinansować to z własnej kieszeni.
Cała rodzina wierzy, że znajdą się sponsorzy. – Na taką podróż musimy mieć samochód, w którym uda się zamontować wysuwane siedzenie dla Łukasza. Szukaliśmy takiego w Internecie. Zamontowanie takiego fotela to koszt ok. 10 tys. zł – mówi pani Urszula.
– Rodzice to ta część mojego życia, która lepsza być nie mogła – podkreśla Łukasz. – Na ile mogą, dają mi wszystko, co najlepsze. Tato ma bardzo dużo cierpliwości. Niejeden powiedziałby dziecku, że zwariowało, gdyby miało takie marzenia, jak moje.
CHCESZ POMÓC?
Zostań sponsorem podróży Łukasza. Napisz do niego na adres: zs3.lukasz.nakonieczny@gmail.com.