Każdego dnia przed zakładem przetwórczym w Milejowie stoi kilkadziesiąt ciężarówek i ciągników z przyczepami załadowanymi pomidorami. Rolnicy mówią, że czas oczekiwania na sprzedaż wynosi nawet dobę. - To dlatego, że dostawcy przyjeżdżają wcześniej niż to ustaliliśmy - tłumaczą pracownicy skupu.
- Gdyby zakład mieścił się w mieście to rolnicy sparaliżowaliby ruch - mówi Marek Stańczak, dyrektor ds. produkcji "Fructo Maj” w Milejowie. - Mimo że dostawy są rozpisane na godziny, to dostawcy przyjeżdżają wcześniej.
To nie jedyna bolączka rolników. - Chociaż w tym roku jest nieurodzaj, a ceny paliwa poszły ostro w górę, to cena pomidorów się nie zmieniła - narzeka pan Sylwester, który przywiózł swoje 4 tony.
Grzegorz Tokarski z Górnego, jeden z większych plantatorów w powiecie łęczyńskim, z 9 ha plantacji przywozi po 15 - 20 ton pomidorów. - Jak mogę być zadowolony z ceny, która nie pokrywa nawet kosztów produkcji, oprysków czy zatrudnienia ludzi - macha ręką zniechęcony. Kilogram pomidorów sprzedaje po ok. 18 groszy. Do tego dostaje ok. 12 - 13 groszy unijnej dopłaty. Warzywa sprzedaje za pośrednictwem zrzeszenia producentów, które bierze od niego 1 grosz od sprzedanego kilograma.
- I tak już 3 lata mamy tę samą cenę. Niech sobie ta unia dopłatę zabierze, byle wróciła normalna cena pomidorów - denerwuje się Zbigniew Dąbski z kol. Trębaczów.
Zakład w Milejowie planował skupić 9-10 tysięcy ton pomidorów. Uda się może dwie trzecie tego. - To trudny rok. Pomidorów jest mniej i są gorszej jakości. My bierzemy wszystkie - nie kryje dyr. Stańczak.