Fizjoterapeuci, diagności laboratoryjni, technicy elektroradiologii, sekretarki i rejestratorki medyczne, statystycy medyczni. Oni też chcą podwyżek. W ramach „czarnego piątku” protestowali w szpitalach w Lublinie i regionie
Katarzyna Basiak, statystyk medyczny ze szpitala przy ul. Jaczewskiego w Lublinie podobnie jak wielu innych pracowników przyszła w piątek do pracy na czarno. Protestuje, bo chce podwyżki.
– W 2008 roku minimalne wynagrodzenie wynosiło 1126 zł, a średnia krajowa 2950 zł. Zarabialiśmy wtedy ok. 2450 zł brutto. Dzisiaj minimalne wynagrodzenie wzrosło do 2100 zł brutto, średnia krajowa do 4886 zł, a nasze pensje stoją w miejscu – irytuje się Katarzyna Basiak. – Jesteśmy konsekwentnie ignorowani w dyskusji o podwyżkach wynagrodzeń, a przecież szpital to nie tylko pielęgniarki i lekarze. Do tej pory dyrektor dał nam tylko jedną podwyżkę w wysokości 150 zł brutto w styczniu tego roku. Z tego „na rękę” zostają grosze. Chcemy, żeby nas w końcu doceniono – podkreśla.
Poza statystykami medycznymi, w SPSK4 protestowali też diagności laboratoryjni, rejestratorki i sekretarki medyczne, a także pracownicy działu technicznego, działu żywienia oraz informatycy. – To jest potężna grupa pracowników. W naszym szpitalu to około półtora tysiąca osób, którzy też chcą godziwie zarabiać – zaznacza Basiak.
- Rejestratorki medyczne w naszym szpitalu zarabiają ok. 2200-2300 zł brutto. Dla mnie to nie jest godziwe wynagrodzenie. Mieszkam poza Lublinem, mam małe dziecko, potrzeby są coraz większe, a zarobki cały czas takie same. Jesteśmy niedoceniane – narzeka jedna z rejestratorek medycznych zatrudnionych w SPSK4. – Szpital to jest mechanizm, tu każdy „trybik” jest ważny, bo jeśli jeden przestanie działać to przekłada się to na całość. Chodzi o to, żeby zarobki były sprawiedliwe. Jeśli jedni dostają podwyżki to inni też powinni je dostać – ocenia inna rejestratorka.
- Przyznaliśmy podwyżkę w styczniu w wysokości 150 zł brutto, kolejna w wysokości 100 zł brutto będzie od lipca. Nie mamy możliwości, żeby dać więcej. Nam też nie przybywa pieniędzy z NFZ, a każdy oczekuje podwyżek. Nie mamy też przyzwolenia Uniwersytetu Medycznego na zadłużanie się – tłumaczy Marta Podgórska, rzeczniczka SPSK4 w Lublinie. – W takiej sytuacji dyrekcja myśli poważnie o restrukturyzacji zatrudnienia, w tym zwolnień oraz ograniczenia udzielanych świadczeń. Oczekiwania są bardzo duże, a zatrudniamy ponad 3 tysiące osób – dodaje.
Protest w całej Polsce zorganizowało Porozumienie Zawodów Medycznych. Jak informował jego przewodniczący w Lubelskiem oprócz SPSK4 w Lublinie protestowali także pracownicy m.in. ze szpitala w Zamościu i Uzdrowiska Nałęczów. – Czujemy się oszukani. Zamiast dialogu ze wszystkimi grupami zawodowymi, które obiecywał minister zdrowia jest porozumienie z lekarzami rezydentami – mówi Tomasz Dybek, przewodniczący Porozumienia Zawodów Medycznych. - Zamiast wzrostu środków na służbę zdrowia w wysokości 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat jest 6 proc. do 2025 roku. Ponadto zamiast coraz krótszych kolejek do lekarza pacjenci muszą czekać jeszcze dłużej.
Dodaje, że jeśli nic się nie zmieni bardziej radykalny protest będzie prawdopodobnie jesienią, bo pracownicy są coraz bardziej zdesperowani.