W lubelskim światku maklerskim mówi się, że Dariusz S., wyrzucony z pracy w Domu Maklerskim Banku Handlowego w Lublinie za nielegalne inwestowanie pieniędzy klientów, jest już w Stanach Zjednoczonych.
Oficjalnie wciąż nie wiadomo, gdzie jest makler. - Mamy już pewne ustalenia, ale nie mogę ich ujawniać. Bez przedstawienia zarzutów nie można uznać tej osoby za podejrzaną i np. rozesłać listów gończych - tłumaczy Ryszard Bartosik, zastępca prokuratora okręgowego w Zamościu.
Straty klientów Domu Maklerskiego Banku Handlowego prokuratura szacuje dziś na prawie trzy miliony zł. Ilu jest poszkodowanych? - Kilku - odpowiada prokurator Bartosik.
Z naszych ustaleń wynika jednak, że straty są znacznie większe. Część inwestorów nie chce poinformować prokuratury o swoich kontaktach z maklerem, ponieważ sami się zgadzali, aby inwestował ich pieniądze nielegalnie.
Wkrótce uznał jednak, że może przeprowadzać operacje na jeszcze większą skalę. Zaciągnął dalsze pożyczki na obsługiwane rachunki już bez wiedzy zainteresowanych. Jego inwestycje okazały się jednak tym razem nietrafione. Z kont inwestorów zaczęło ubywać pieniędzy. Makler ratował się, przedstawiając im sfałszowane wyciągi.
Próbując się odegrać, pogrążał się jeszcze bardziej, tracąc kolejne kredyty.
Nieoficjalnie mówi się nawet o 100 mln zł, jakimi miał obracać.
- Bank nie udziela żadnych informacji w tej sprawie - mówi Joanna Cegłowska z Banku Handlowego.
Z powodu rodzinnych powiązań maklera sprawę prowadzi zamojska prokuratura. - W lubelskiej prokuraturze pracuje żona maklera. W takich sytuacjach sprawę przekazuje się innej prokuraturze - informuje Andrzej Sidor, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
Pod koniec lipca w biurze maklerskim rozpoczęła się wewnętrzna kontrola, która ujawniła nieprawidłowości. Maklera zwolniono dyscyplinarnie w pierwszych dniach września.