– Pobili mnie i syna, a teraz chcą od nas po 10 tys. zł – skarży się mieszkanka gminy Niemce. Odpowiada przed sądem za napaść na policjantów, choć jak przekonuje – sama została przez nich poturbowana. Zarzuty pod adresem mundurowych wyjaśnia prokurator
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
W Sądzie Rejonowym Lublin–Wschód w Świdniku rozpoczął się proces, w którym policjanci komisariatu w Niemcach występują jako poszkodowani. W ławie oskarżonych zasiedli Lidia Drozd z miejscowości Stoczek oraz jej 26-letni syn. Sprawa dotyczy interwencji z 10 maja ubiegłego roku. Po południu 26-latek pił piwo z kolegą. Panowie mieli opróżnić po dwie butelki. Syn pani Lidii wziął ze sobą trzecią i ruszył wiejską drogą do domu.
"Kują Janusza"
– Był już niedaleko. Szedł normalnie. Widziałem przez okno, jak zatrzymał się koło niego radiowóz – wspomina Tadeusz Drozd, ojciec 26-latka. – Syn podszedł do drzwi pasażera. Rozmawiał z policjantami. Potem jeden z nich wysiadł i założył mu kajdanki. Krzyknąłem do żony, że Janusza kują.
– Podszedłem do radiowozu, kiedy się zatrzymał blisko mnie – opowiada pan Janusz. – Wyciągnąłem dowód osobisty. Rozmowa była spokojna, ale w pewnym momencie policjant kazał mi wyrzucić butelkę piwa. Powiedziałem, że nie rzucę szkła na drogę, bo ojciec jeździ tędy traktorem i przebije oponę. Wtedy funkcjonariusz zmienił front i mnie skuł – relacjonuje.
Zaniepokojony ojciec 26-latka wybiegł wraz z panią Lidią w kierunku policjantów.
– Chciałam się dowiedzieć, o co chodzi – wyjaśnia kobieta. – Kiedy podbiegłam, policjant pałką przycisnął mnie do radiowozu. To ja krzyknęłam: „Z pałą na kobietę?”. On wtedy cofnął się dwa kroki i uderzył mnie pałką w nogę. Kiedy się cofałam szedł z mną i dalej bił.
Kobieta miała wówczas zostać obezwładniona.
Gazem w twarz?
– Rzucił mnie na ziemię, wykręcił ręce, wyrwał telefon i mnie skuł – wylicza pani Lidia. – Wcześniej potraktował mnie gazem pieprzowym. Pryskał mi nim w twarz nawet wtedy, kiedy miałam założone kajdanki.
Kobieta i jej syn zostali przewiezieni do komisariatu w Niemcach.
– Po drodze policjant śmiał się ze mnie. Mówił „już sobie popracowałaś” i „macie do czynienia z dwoma nienagannymi funkcjonariuszami policji” – wspomina pani Lidia. – Kiedy syn próbował z nimi rozmawiać sugerowali, że zaraz się zatrzymają i go pobiją.
Według kobiety, jej syn został poturbowany po dojechaniu do jednostki w Niemcach. – Przerzucali go po ziemi i dali „z liścia” w skroń – wyjaśnia pani Lidia. Zapewnia, że zarówno ona, jak i syn nie byli agresywni wobec policjantów.
Prokurator
Mundurowi byli innego zdania. Sprawa trafiła do prokuratury. Kobieta i jej syn zostali oskarżeni o znieważenie policjantów oraz naruszenie ich nietykalności, m.in. poprzez szarpanie za mundur.
– To bzdura, a straciłam przez to pracę – skarży się pani Lidia. – Nie tknęłam policjantów, a oni na pierwszej rozprawie zażyczyli sobie od nas po 10 tys. zł zadośćuczynienia za straty moralne.
Kobieta postanowiła walczyć o swoje racje. Jej pełnomocnik zawiadomił śledczych o możliwości popełnienia przestępstwa przez mundurowych.
– Po tym zawiadomieniu prokuratura wszczęła śledztwo – zaznacza mec. Piotr Kupis. – Na potwierdzenie okoliczności zdarzenia pokrzywdzeni przedstawili dokumentację medyczną.
– Przesłuchujemy świadków – przyznaje Paweł Banach, szef Prokuratury Rejonowej w Lublinie. – W tej chwili jest jeszcze zbyt wcześnie, by określić, jaki będzie kierunek dalszego postępowania.
– Bardzo często osoby, wobec których interweniujemy, składają zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez policjantów – komentuje nadkom. Renata Laszczka-Rusek, rzecznik prasowy lubelskiej policji. – Ponad 90 proc. tych zawiadomień nie potwierdza się.
Policja nie wypowiada się jednak na temat samego przebiegu interwencji w Stoczku. Mundurowi tłumaczą, że czekają na rozstrzygnięcia sądu i prokuratury.
Fatalne interwencje
To kolejna sprawa dotycząca rzekomej brutalności policjantów z jednostki w Niemcach. O sprawie pisaliśmy dwukrotnie, po raz ostatnie w miniony wtorek. Pod koniec lutego mundurowi z tamtejszego komisariatu starli się z 75-letnim mężczyzną i jego 71-letnią żoną. Pan Jan miał zajechać mundurowym drogę.
Dla 75-latka interwencja policjantów skończyła się podbitym okiem. Jego żona ma złamaną nogę. Policjant skarżący się na rany pleców trafił na zwolnienie lekarskie. Obie strony oskarżają się o napaść.
Śledczy wyjaśniają dokładne okoliczności zdarzenia.