• W Andrzejowie siedemnastolatek usiłował zamordować rodziców
• Na lubelskim Czechowie ofiarą zabójcy padła 16-letnia dziewczyna
• W Łopienniku Górnym brat rzucił się z siekierą na brata
Sprawca ma siedemnaście lat. Wraz z rodzicami mieszka w Andrzejowie, gm. Godziszów koło Janowa Lubelskiego. W sobotę wrócił do domu około południa. Był pijany. Nie po raz pierwszy w życiu. Mimo młodego wieku był już karany za kradzieże. Chwilę się pokręcił i wyszedł. Ponownie wrócił około północy. Ojciec już spał. W drzwiach matka zarzuciła synowi, że znów jest pijany. Kazał jej zejść z drogi. Zachowywał się dziwnie. - Odsuń się - rzucił do matki. Kobieta nie zauważyła, że syn trzyma w ręku siekierę.
- Sprawca wszedł do pokoju, gdzie spał ojciec i dwukrotnie zadał mu cios siekierą w głowę - mówi asp. Eugeniusz Wieleba, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Janowie Lubelskim. - Mężczyzna nie miał żadnych szans.
W obronie męża stanęła matka oprawcy. Usiłowała mu wyrwać siekierę. Syn, niewiele się namyślając, uderzył ją w głowę. Drugi cios nie doszedł celu. Ostrze trafiło kobietę w okolicę klatki piersiowej.
Obok w mieszkaniu znajdowała się jego siostra oraz dziadek chłopca, który, słysząc krzyki, wbiegł do pokoju, gdzie ujrzał zakrwawionych rodziców siedemnastolatka.
- Ja do ciebie, dziadku, nic nie mam - powiedział chłopak, po czym spokojnie wyszedł z domu.
Mężczyzna poszedł do sąsiada, aby wezwać pogotowie. Usłyszał przez okno, jak wnuk wyjeżdża traktorem. Pogotowie zabrało rannych do szpitala. Stan mężczyzny jest bardzo ciężki. Walczy o życie w szpitalu. Ma poważne obrażenia głowy. Kobieta odniosła lżejsze obrażenia. Policjanci ustalili, gdzie może przebywać ich syn. Pod jednym z ustalonych adresów odnaleziono go. Nie stawiał oporu. Akurat kończył śniadanie.
- W tej rodzinie od dawna źle się działo - mówi E. Wieleba. - Chłopak kilkakrotnie mówił do swojego dziadka, że nie pozwoli ojcu na sprzedawanie gospodarki. Poszkodowany od dłuższego czasu pozbywał się sprzętu rolniczego. Jak mówią sąsiedzi, syn się temu sprzeciwiał.
Podejrzany nigdzie się nie uczył. Nie podjął również nigdzie pracy. Często powtarzał, że jest dorosły. W chwili zatrzymania miał około 1 promila alkoholu.
- Co mu do głowy przyszło, żeby siekierą zaatakować własnych rodziców? - dziwią się policjanci. - Po raz pierwszy mamy do czynienia z takim przypadkiem na naszym terenie. Kiedyś ojciec zaatakował syna, ale był chory psychicznie. W tym przypadku chłopak działał pod wpływem alkoholu.