Zwykli kryminaliści kradli samochody i zwracali je po otrzymaniu okupu. Nie przyszłoby im to tak łatwo, gdyby nie pomoc funkcjonariuszy z Miejskiej Komendy Policji w Lublinie
i z Centralnego Biura Śledczego, którzy zapewniali im ochronę
i uprzedzali o zasadzkach.
Gang nie miał przywódcy. Decyzje - jak twierdzi krakowska prokuratura - podejmowane były kolektywnie. Wszyscy wiedzieli, jaką rolę mają do spełnienia. Złodzieje dowiadywali się od policjantów jak dotrzeć do właścicieli skradzionych samochodów. Funkcjonariusze zacierali ślady, które mogłyby obciążyć ich kompanów, pomagali im też upłynnić niektóre z kradzionych samochodów. Przymykali oczy nawet wtedy, gdy do kradzieży dochodziło w ich obecności. Policjanci za cynk mieli dostawać pieniądze i telefony komórkowe.
Śledztwo rozpoczęło się od głośnej sprawy Jacka M., byłego policjanta, który współpracował ze złodziejami samochodów. Pod przykrywką legalnie funkcjonującej firmy pomagał okradzionym odzyskać samochody, pośrednicząc w kontaktach z przestępcami. Na tę usługę podpisywał umowę-zlecenie, dawał nawet pokwitowanie na pobrany okup. Dostał za to cztery lata więzienia. Już wówczas było jasne, że korzystał z pomocy swoich starych kolegów z policji.
Do ścisłej współpracy policjantów ze złodziejami samochodów doszło latem 1999 roku. Pierwszy nawiązał z nimi kontakt policjant Marcin L. Krakowska prokuratura zarzuca mu również rozprowadzanie narkotyków oraz przywłaszczenie, wraz z Witoldem K., ponad 10 tys. zł, przeznaczonych dla policyjnych informatorów. Miał też wziąć 32 tys. zł łapówki w zamian za to, że uchronił przed aresztowaniem dwóch członków gangu. Samochody kradł m.in. Sławomir Ś. i Andrzej B. Dzięki ich grupie w krótkim czasie z ulic Lublina zginęło ok. 50 samochodów. Wśród osób, które zapłaciły im za odzyskanie samochodu był nawet policjant.
Trzech z oskarżonych funkcjonariuszy nadal pracuje w policji. - Postępowanie dyscyplinarne zostało zawieszone do czasu wyroku sądowego - mówi Zygmunt Sochaczewski, zastępca komendanta miejskiego policji w Lublinie.
Ława oskarżonych
Na ławie oskarżonych zasiądzie 21 osób, spośród których siedmiu to policjanci. Kolejny z mężczyzn jest policyjnym emerytem. Czterech policjantów i trzech złodziei samochodów krakowska prokuratura oskarżyła o przynależność do zorganizowanej grupy przestępczej, która od wiosny 1999 roku zajmowała się kradzieżami aut. Listę oskarżonych otwiera Marcin L., funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego. Według krakowskiej prokuratury do gangu należeli również policjanci Mariusz J., Andrzej S. oraz Krzysztof Ś.