Kosztowne podróże do pracy i z powrotem są korzystniejsze dla podatników niż tańsze wynajęcie mieszkań w Lublinie - uważają lubelscy wojewodowie.
Wczoraj napisaliśmy, że Najwyższa Izba Kontroli podważa zasadność codziennych dojazdów do pracy w Lubelskim Urzędzie Wojewódzkim wicewojewodów: Tomasza Flisa i Adama Wilczewskiego oraz dyrektora generalnego Leszka Burakowskiego. Łączny koszt ich przejazdów wyniósł w ubiegłym roku 145,5 tys. zł. To prawie trzy razy więcej niż rok wcześniej (64,1 tys. zł).
Tymczasem wynajęcie urządzonego dwupokojowego mieszkania w centrum Lublina kosztuje 700 zł miesięcznie. Za trzy mieszkania trzeba rocznie zapłacić ok. 25,2 tys. zł. Decyzję o niewynajmowaniu mieszkań dla wicewojewodów podjął dyrektor generalny urzędu Leszek Burakowski. Stwierdził, że bardziej opłacają się dojazdy. Obecnie jest na urlopie.
- Zasady korzystania z samochodów służbowych LUW reguluje rozporządzenie dyrektora generalnego, dopuszczające dojazdy w celu realizacji obowiązków służbowych - tłumaczy Marek Skowronek, rzecznik prasowy wojewody.
Wicewojewodowie pełnili wcześniej te same funkcje w urzędach wojewódzkich - w Zamościu i Białej Podlaskiej. Dyrektor Burakowski był wojewodą chełmskim.
Obaj wicewojewodowie zgodnie twierdzą, że ich podróże są korzystne dla mieszkańców. - Mamy swoje dyżury w delegaturach urzędu - mówi wicewojewoda Wilczewski. - Ja spotykam się z mieszkańcami Białej Podlaskiej, wicewojewoda Flis z mieszkańcami Zamojskiego, a dyrektor Burakowski - Chełmskiego.
Według Wilczewskiego koszty ponoszone obecnie nie są wyższe niż w okresie, gdy były cztery województwa. - Jako wicewojewoda województwa bialskopodlaskiego przejeżdżałem miesięcznie około 8 tys. km. Teraz maksymalnie 7 tys. W związku z powstaniem Urzędu Marszałkowskiego musimy więcej pracować w terenie. Nie wydaje mi się, by koszty były mniejsze, gdybym dojeżdżał na spotkania z Lublina.
Niemal trzykrotny wzrost kosztów dojazdów w 2000 roku w stosunku do poprzedniego roku wicewojewodowie tłumaczą podwyżką cen paliwa oraz zużyciem samochodów. - Jasne, ze byłoby mi łatwiej mieszkać w Lublinie - twierdzi wicewojewoda Wilczewski. - Jestem zmęczony dojazdami, które dziennie zajmują mi 3 godziny.