Przez sześć lat potentat na gazowym rynku nie przejmował się decyzją prokuratury. Nie chciał oddać swojemu konkurentowi blisko 1,9 tys. butli.
- Tymi butlami obstawiłbym trzy powiaty - mówi Adam Petryszak, właściciel firmy AKA.
Przedsiębiorca wszedł w paradę Gaspolowi pod koniec lat 90. Wtedy potężny konkurent zawiadomił policję, że AKA handluje gazem w butlach z jego znakiem towarowym. Policja zadziałała jeszcze tego samego dnia.
- Pod mój magazyn przy ul. Inżynierskiej podjechało kilka radiowozów. Policjantom towarzyszyli pracownicy Gaspolu - opowiada Petryszak. - Prosiłem, żeby do wyjaśnienia sprawy zostawić butle na miejscu w zaplombowanym magazynie.
Policjanci zdecydowali inaczej. 1899 butli, wartych ok. 190 tys. zł, trafiło do magazynów Gaspolu. Miesiąc później prokuratura umorzyła dochodzenie i prawomocnie orzekła, że butle powinny wrócić do firmy AKA.
Gaspol nie zamierzał jednak tego robić. Jego prawnik powiadomił prokuraturę, że butli nie zwróci. Prokuratura jeszcze raz przypomniała Gaspolowi, że powinien oddać i sprawą przestała się zajmować.
- Byłem bezradny. Nie stać mnie na proces cywilny przeciw Gaspolowi - mówi Petryszak. - Prokuratura miała możliwości, żeby butle mi zabrać, a żeby doprowadzić do ich zwrotu to już nie.
Latem ub. roku Petryszak zorientował się, że butle zabrane z jego firmy Gaspol od dawna wykorzystuje do sprzedaży swojego gazu. Zawiadomił prokuraturę. Wówczas władze firmy zadeklarowały, że butle mogą oddać.
Karolina Horoszczak, rzecznik Gaspolu, twierdzi, że firma chciała butle oddać już w 2000 roku. - Od tamtej pory pan Petryszak się po nie zgłosił i nie mieliśmy komu ich wydać - mówi.
Dotarliśmy do pisma z maja ub. roku, w którym prawnik Gaspolu ponownie odmawia wydania butli.
W prokuraturze twierdzą, że nie wiedzieli o tym, iż Gaspol nie chciał respektować prokuratorskiej decyzji. A kiedy - po zawiadomieniu przez Petryszaka - prokurator się o tym dowiedział, to uznał bezprawne przetrzymywanie przez sześć lat butli za czyn o znikomej szkodliwości społecznej.
- Na tę decyzję wpłynęło zażalenie i będzie ona skontrolowana przez Prokuraturę Okręgową - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
Teraz gazowy potentat proponuje Petryszakowi, żeby odebrał z ich magazynów tyle samo butli, ile mu zabrano. Ale Petryszek wolałby gotówkę.