Sąd ponownie nie zgodził się na tymczasowe aresztowanie adwokata podejrzanego o znęcanie się nad żoną. Pozostanie pod dozorem policji. Podczas awantur Mirosław P. miał sięgać m.in. po siekierę
Śledczy od początku domagali się aresztowania prawnika. Pierwszy wniosek w tej sprawie złożyli w sądzie już na początku stycznia, kiedy Mirosław P. został zatrzymany przez policjantów. Miał wówczas urządzić awanturę w pracy u swojej żony. Uzasadniając wniosek o areszt prokurator wskazywał, że Mirosław P. groził swojej żonie śmiercią i uszkodzeniem ciała. Istniało ryzyko, że zaatakuje ponownie. Sąd był innego zdania. Nie zgodził się na areszt.
– Podejrzany podał logicznie brzmiące argumenty, dotyczące tła konfliktu z pokrzywdzoną. Sąd uznał, że nie zachodzi potrzeba stosowania tak radykalnego środka zapobiegawczego, jakim jest tymczasowe aresztowanie – wyjaśniała wówczas sędzia Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie.
Śledczy złożyli zażalenie od tego rozstrzygnięcia. – Wskazywaliśmy, iż podejrzany groził popełnieniem przestępstwa. Zachodziła więc obawa, że popełni je ponownie. Na tym opierało się zażalenie – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Sąd odwoławczy ponownie jednak nie zgodził się ze stanowiskiem śledczych. – Rozstrzygnięcie jest, jakie jest i musimy je respektować – kwituje prokurator Kępka.
Jak ustaliliśmy, w sprawie pojawiły się nowe dowody świadczące na niekorzyść Mirosława P. Śledczy mieli przedstawić te materiały w zażaleniu. Sąd jednak z przyczyn formalnych nie mógł ich uwzględnić.
Rozstrzygnięcie w sprawie Mirosława P. jest prawomocne. Zgodnie z nim prawnik pozostanie pod dozorem policji. Musi trzy razy w tygodniu meldować się w komisariacie. Ma również zakaz kontaktowania się z żoną oraz zbliżania się do niej na mniej niż 50 metrów. Sąd zobowiązał również adwokata do opuszczenia dwóch mieszkań, należących do niego i małżonki.
O Mirosławie P. pisaliśmy na początku stycznia po tym, jak został zatrzymany przez policję. Prawnik stanął później przed prokuratorem. Usłyszał zarzut dotyczący psychicznego i fizycznego znęcania się nad żoną. Z ustaleń śledczych wynika, że koszmar kobiety trwał przynajmniej od lipca ubiegłego roku.
– Podejrzany przy użyciu siekiery utrudniał żonie sen, popychał, szarpał za ubranie i rozrywał je, rzucał przedmiotami – wyliczała wówczas prokurator Agnieszka Kępka.
Z ustaleń śledczych wynika, że do takiej sytuacji doszło w nocy z 3 na 4 stycznia w domu małżonków. Prawnik miał być wówczas pod wpływem alkoholu. Podczas przesłuchania w prokuraturze Mirosław P. nie przyznał się do winy. Składał wyjaśnienia, ale śledczy nie zdradzają ich treści. Adwokatowi grozi do 5 lat więzienia, a także sankcje dyscyplinarne ze strony samorządu zawodowego.