Pijaństwo, dresiarze, ciągłe awantury. Bronowice w „Bękarcie” śmierdzą strawionym alkoholem i straszą zdziczeniem mieszkańców. Dzieciaki kradną, noszą za pazuchą kije bejsbolowe i tłuką się na ustawkach. – 90 proc. wydarzeń naprawdę miała miejsce, ale to były zupełnie inne Bronowice” – mówi autor książki Kamil Cywka
Mateusz Stawicki, młody chłopak z lubelskiej dzielnicy Bronowice, nie ma lekko. Ojciec pije coraz więcej i więcej, agresywnie odnosi się do synów i żony. Beacie Stawickiej, matce Mateusza, trudno samej utrzymać rodzinę. Zaczyna brakować pieniędzy na mieszkanie. Oprócz tego: bójki, okradanie sklepów, szczucie psem przez osiedlowych „gangsterów”. Brzmi nieprawdopodobnie? „Ta historia wydarzyła się naprawdę” – informuje autor na stronie poprzedzającej powieść.
Alkohol
Kamil Cywka młodość spędził na Bronowicach, zna je od podszewki. Jak zapewnia, 90 proc. wydarzeń, o których czytamy w jego debiutanckiej powieści, miało miejsce naprawdę.
– Zacząłem pisać „Bękarta” już po śmierci ojca. Nie ukrywam, że jest to dla mnie rozliczenie z przeszłością, swoisty rachunek sumienia – mówi autor.
Szacowane przez niego 90 proc. to dużo, nawet bardzo, biorąc pod uwagę co mocniejsze fragmenty powieści. Jak chociażby ten, w którym Zbigniew Stawicki, ojciec głównego bohatera, który chronicznie nadużywa alkoholu, defekuje na dywan w domu. Albo zlizuje z podłogi na klatce schodowej wino, które mu się rozbiło.
– Alkoholizm to bardzo ciężka choroba, wręcz naturalistyczna w swoich objawach. Wtedy na Bronowicach tego alkoholizmu mieliśmy mnóstwo. Wiem, że ten temat nie jest niczym nowym, jest równie wyeksploatowany w literaturze co wampiry czy zombie. Niemniej jednak wiedziałem, gdy zaczynałem pisać, że sporo będę musiał poświęcić właśnie temu – mówi Cywka.
Miasto
Być może wiele osób kupi książkę Cywki głównie ze względu na miejsce akcji. Narrator podaje sporo szczegółów z topografii miasta. Mateusz robi zakupy na targu pod Novą, rekolekcje odbywają się w kościele pod wezwaniem Świętego Krzyża przy ul. Pogodnej, wojujące ze sobą podstawówki to szkoły nr 31 i 33.
Miejski konkret, choć występuje gęsto, nie przykrywa w żaden sposób warstwy fabularnej. Lokalność w „Bękarcie” nie powinna zatem odstraszyć czytelników, którzy nie znają Lublina.
– Dzięki umiejscowieniu akcji właśnie tutaj wiele osób w ogóle sięgnęła po tę książkę. A ja nie wyobrażałem sobie, że mogłoby to się rozgrywać gdziekolwiek indziej. Nie chciałem pisać o miejscach, które są mi obce – wyjaśnia.
Rekolekcje
Taka scena: kościół, rekolekcje, dwie nienawidzące się szkoły podstawowe. Jeden ksiądz wygłasza kazanie, drugi zbiera na tacę. Skupienie. W pewnym momencie jednemu z uczniów wypada spod kurtki kij bejsbolowy, huk roznosi się po kościele. Uczeń jest dobrze przygotowany na to, co stanie się później. Uczniowie z SP nr 31 i 33 rzucają się na siebie. Rzucają kamieniami, wyzywają się. Tak kończą się rekolekcje w podstawówkach na Bronowicach. Przerysowane?
– Z tymi szkołami to prawda. Czasami to były wręcz wojny podjazdowe, uczniowie jednej szkoły szli na tereny innej i szukali swoich przeciwników. Rekolekcje były punktem zapalnym. W kościele ksiądz sadzał 31 po jednej stronie, a 33 po drugiej. Najpierw wychodzili jedni, później drudzy. Po nabożeństwie nikt się nie rozchodził, tylko liczył na bójkę – opowiada Cywka.
Ojciec
Wyróżniającym się i chyba najlepiej napisanym fragmentem w „Bękarcie” jest krótki rozdział „sierpień 2001”, w którym Mateusz wyobraża sobie poderżnięcie ojcu gardła.
„Ojciec był w kiblu. Sikał, ale nie trafiał do sedesu. Malował sikami jakiś obraz. Po desce. Po nisko zawieszonym ręczniku. A on wszędzie czuł zapach jego moczu. Drażniący cuchnący. Lepki. (…) I chyba wtedy właśnie pojawił się ten pomysł, bo ocknął się już z nożem w ręku. Zrobi to, pomyślał. Nie będzie smrodu.” – Ta scena musiała być napisana w ten sposób. Dla mnie nie ma tabu. Trzeba zrozumieć, że jak człowiek jest codziennie męczony, przekleństwa nieustannie lecą w jego stronę to naprawdę wszystkie głupoty przychodzą do głowy.
Młody pisarz przyznaje, że tak to właśnie wyglądało w jego rodzinie. Scena z kijem bejsbolowym w kościele również miała miejsce, podobnie jak fragment, gdy ojciec wypróżnia się na dywan. Obnażanie trudnych okoliczności dorastania przed czytelnikiem nie jest dla Cywki problemem. Jak mówi, nie ma zamiaru czuć się niezręcznie tylko dlatego, że ktoś postąpił tak, a nie inaczej. – Nie wstydzę się czyichś czynów, nawet jeśli to ktoś z najbliższej rodziny. Wstydzę się tylko za siebie – deklaruje.
Inne Bronowice
– Gdy książka wyszła, przeczytała ją rodzina oraz moi bliscy koledzy i koleżanki. Oni wiedzieli, co się u mnie działo i niektóre historie znali.
Gorzej przyjęli to inni mieszkańcy Bronowic. – Wśród dalszych znajomych, bądź nieznanych mi czytelników, odbiór był różny. Jeszcze przed przeczytaniem książki, tylko po opisie na okładce, część oburzyła się, że opisuję w ten sposób Bronowice. Mówili, że to przecież fajna dzielnica i dobrze się tu mieszka. Zapomniałem dodać, że opisuję lata 1994-2006 – przyznaje.
W tym sensie książka Cywki pokazuje, jak zmieniło się miasto, a przynajmniej jego część. Awantur i bójek jest coraz mniej, więcej jest za to inicjatyw, które aktywizują mieszkańców. Powstał basen i klub piłkarski. Kiedyś, jak wspomina pisarz, w jednym bloku żyli skinheadzi, metalowcy, punki i hiphopowcy, między którymi nieustannie dochodziło do spięć. To były zupełnie inne Bronowice.
– Kiedyś było inaczej. Dla nikogo nie było tajemnicą, że mój ojciec pije, inni ojcowie piją, że są awantury. Dzisiaj ludzie chowają się ze swoimi problemami w czterech ścianach, bo przecież w telewizji mamy kult sukcesu i pięknych twarzy – mówi.
„Bękart” powstawał przez trzy lata. Cywka pisał swoją powieść na studiach. Zaczytywał się wówczas w literaturze amerykańskiej, głównie w Steinbecku i Faulknerze. – Pamiętam, że duże wrażenie zrobił wówczas na mnie również „Władca much” Goldinga. Zawsze lubiłem też czytać Orwella – mówi.
Spotkanie z autorem
Książka jest dostępna na stronie internetowej autora kamilcywka.pl, w lubelskich księgarniach przy ul. Królewskiej 11 i ul. Rybnej („Między Słowami”) oraz w dobrych księgarniach internetowych.
W czwartek, 5 listopada, w Domu Słów (Żmigród 1) o godz. 18 spotkanie autorskie z Kamilem Cywką. Poprowadzi je krytyk literacki Grzegorz Jędrek.