Pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i trzyletni zakaz pracy z dziećmi. To kara, dla Małgorzaty M. – przedszkolanki, która stosowała przemoc wobec podopiecznych. Zdaniem sądu, był to sposób na rozładowanie własnych emocji.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Nauczyciel musi umieć sobie radzić, a nie sięgać po przemoc – uzasadniła wyrok sędzia Marcelina Kasprowicz. – Dzieci powinny oceniać przedszkole, jako miejsce przyjazne. Każdy z czynów, jakich dopuściła się oskarżona charakteryzuje się wysokim stopniem szkodliwości społecznej.
Małgorzata M. opiekowała się dziećmi w przedszkolu przy ul. Dziewanny w Lublinie. Często była agresywna wobec maluchów. Z akt sprawy wynika, że targała je za włosy i uszy, biła i krzyczała na podopiecznych. Poszkodowane w sprawie dziewczynki bały się chodzić do przedszkola. Pod koniec 2013 r. mama 6-letniej Natalii odkryła, że córka ma naderwane ucho. Okazało się również, że wcześniej ktoś wyrwał dziewczynce włosy. Jej koleżanka została natomiast uderzona w przedramię. Sprawa trafiła do prokuratury i zakończyła się aktem oskarżenia. Śledczy domagali się dla Małgorzaty M. kary roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz trzech lat zakazu pracy z dziećmi. We wtorek Sąd Rejonowy Lublin-Zachód przystał na ten wniosek, zmniejszając jednak karę pozbawienia wolności do 6 miesięcy.
– Oskarżona nie kwestionowała przebiegu wydarzeń. Jej skrucha wydaje się szczera – oceniła sędzia Kasprowicz. – Swoje zachowanie tłumaczyła alkoholizmem, ale to zbyt uproszczone rozumowanie.
Kobieta od ponad 20 lat zmaga się z chorobą alkoholową. Raz przyłapano ją, kiedy nietrzeźwa przyszła do pracy. Proces dowiódł, że Małgorzata M. potrafi rozpoznać nawroty choroby. Zwykle sięgała wówczas po pomoc terapeutów.
– Tym razem nie skorzystała ze wsparcia profesjonalistów. Wiedziała przy tym, że nawrotom towarzyszą drażliwość i inne negatywne emocje – wyjaśniła sędzia Kasprowicz. – Oskarżona nie podjęła żadnego leczenia, co wpłynęło na orzeczenia kary pozbawienia wolności.
Sąd zwrócił też uwagę na relacje rodziców, którzy zeznawali w procesie. Wynika z nich, że Małgorzata M. karała dzieci za drobne niedociągnięcia, np. podczas przygotowań do przedszkolnych uroczystości. Wystarczyło, że któraś z dziewczynek zajęła złe miejsce w rzędzie lub podniosła lewą rękę zamiast prawej.
– Te drobne przewinienia, jeśli można je tak nazwać, to przypadłość wieku – oceniła sędzia Kasprowicz.
Rodzice Natalii domagali się dla Małgorzaty M. dożywotniego zakazu pracy z dziećmi. Nie zamierzają jednak zaskarżać wyroku.
– Taki zakaz może wydać kuratorium. Wystąpimy z odpowiednim wnioskiem – zapowiada ojciec 6-latki. – Postępowanie w tej sprawie było zawieszone do czasu zakończenia procesu. Teraz można je wznowić. Ta pani od lat ma kłopoty z nadużywaniem alkoholu. Może dzięki naszym działaniom inni rodzice nie doświadczą podobnych problemów.
Małgorzaty M. nie było na Sali podczas ogłaszania wyroku. Kobiecie groziło do 2 lat więzienia.