Od 50 do 450 zł - tyle dają pracodawcy na świąteczne zakupy. Ale nie wszystkie firmy są tak hojne.
W Lublinie o bonach świątecznych mogą zapomnieć pracownicy Ratusza. - Bonów nie było, nie ma i nie będzie. Przynajmniej za rządów prezydenta Adama Wasilewskiego. Natomiast z funduszu socjalnego będą pieniądze na paczki dla dzieci pracowników - informuje Iwona Blajerska, rzecznik prezydenta miasta. Ale nie wszędzie tak jest.
- Moi ludzie od lat otrzymują bony przed świętami. Od 200 do 350 zł - mówi Tadeusz Fijałka, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Lublinie. - Firma nie zamierza z nich rezygnować. Mogą na nie liczyć również nasi emeryci.
Prezent w postaci bonów dostają także pracownicy Lubelli. - To praktyka stosowana od dawna. W zależności od sytuacji materialnej przyznajemy od 50 do 250 zł. - wyjaśnia Dorota Liszka, rzecznik spółki produkującej makarony. Pracownicy mający troje i więcej dzieci dostają dodatkowe talony.
Z kolei pracownicy Radia Lublin w tym roku po raz pierwszy dostali zamiast bonów premie świąteczne. W jakiej wysokości? Tego Włodzimierz Kwiatkowski, członek zarządu ds. ekonomicznych nie chciał nam zdradzić. - Mogę powiedzieć jedynie, że wysokość premii była uzależniona od dochodu, na zasadzie im wyższa pensja tym niższa premia.
Taką praktykę stosują też niektóre lubelskie szkoły. - Nauczyciele dostaną pieniądze, od 300 do 450 zł. Sami tak zdecydowali - mówi Anna Suszyna, dyrektorka Liceum Ogólnokształcącego im. Unii Lubelskiej. - Nauczycielom wypłacamy premię - do 300 zł. Może to niewiele, ale przed świętami każdy grosz się przyda - dodaje Mariola Krawczyk, dyrektorka Gimnazjum nr 11. Premię pieniężna dostaną też pedagodzy z Gimnazjum nr 9.