Jest kolejny protest w sprawie budowy elektrowni wodnej na Bystrzycy. Wędkarze domagają się zmian w projekcie tłumacząc, że ta inwestycja może zagrozić rybom
- Chodzi nam o to, by nikt nie zapomniał o stworzeniu przepaski, która umożliwi swobodną migrację ryb żyjących w Bystrzycy. Zarówno w dół, jak i w górę rzeki - tłumaczy Andrzej Borkowski, dyrektor Zarządu Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego. - Takie przejścia są wymagane przez przepisy.
- W Bystrzycy żyją ryby karpiowate i łososiowate. To głównie klenie, jazie, certy i pstrągi - wylicza Jakub Kłos, ichtiolog z Polskiego Związku Wędkarskiego. - Przepaska to takie obejście elektrowni, dodatkowy przepływ znajdujący się z boku spiętrzenia. Dzięki temu ryby nie wpadają na turbinę i możliwa jest ich swobodna migracja - dodaje. Kłos przyznaje, że takie urządzenie może ograniczać możliwości piętrzenia wody na rzece.
To kolejny problem z tą inwestycją. Wcześniej na piętrzenie wody nie zgadzał się Urząd Miasta. Tłumaczył, że nie ma pewności, czy elektrownia nie będzie stanowić zagrożenia dla domów znajdujących się przy ul. Wapiennej położonej niedaleko Bystrzycy.
Spółka Hydrowatt odwołała się od tej decyzji i to na tyle skutecznie, że sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia przez miasto. Procedury ciągnęły się miesiącami, bo urzędnicy chcieli mieć dodatkowe ekspertyzy. Ostatecznie zgodzili się na powstanie elektrowni pod warunkiem, że inwestor zbuduje dodatkowy rurociąg odprowadzający wodę z ul. Wapiennej do Bystrzycy poniżej miejsca spiętrzenia. Drugim warunkiem była budowa dodatkowej pompowni po stronie ul. Dzierżawnej.
Odwołanie złożone przez PZW wpłynęło już do Urzędu Miasta. - Przekazaliśmy je do rozpatrzenia Regionalnemu Zarządowi Gospodarki Wodnej w Warszawie - informuje Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina.