Choć od 25 lat mają adresy w Lublinie, to żyją między tablicą oznaczającą koniec miasta i tą oznaczającą wieś. Dla taksówek to już II strefa, więcej każą też płacić dostawcy mebli.Urzędnicy mówią, że prawo nie pozwala im przestawić tablic
Zanim dotarliśmy do jej domu przy wylotówce na Biłgoraj musieliśmy minąć dwie tablice. Po lewej stronie stoi zielona tablica z przekreśloną nazwą "Lublin”. Zaraz za nią, ale po prawej stronie, niebieska, informująca o początku gminu Głusk. A tuż za nią stoją dwa domy z lubelskimi adresami. Za domami jest tablica z nazwą wsi "Wólka Abramowicka”. A nieco dalej tabliczka z nazwą "ul. Barwna”, a taka ulica znajduje się już w granicach Lublina.
- Urzędników w mieście jest cały wieżowiec, jedenaście pięter i jeszcze kilka innych budynków. A nikt nie potrafi tego załatwić - irytuje się pani Irena. - Syn ostatnio kupował telewizor. Transport w granicach miasta był za darmo, ale my jesteśmy już poza granicą. Drogę przed naszym domem syn poprawiał żwirem. A miasto mówi, że to już nie ich droga.
- Tak biegną granice miasta - wyjaśnia Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Tłumaczy, że z lewej strony drogi Lublin kończy się wcześniej, niż z prawej. A odcinek pomiędzy tymi "końcami” to już sąsiednia gmina. - Na pewnym odcinku ul. Abramowicka nie należy już do Lublina, ale do gminy Głusk, za to stojące przy tej jezdni domy są jeszcze w granicach Lublina - oznajmia. Czy nie wystarczyłoby przesunąć tablicy z przekreślonym napisem "Lublin” już za domy dwóch rodzin? - Nie można - odpowiada Kieliszek. - Takie tablice stawia się na granicy działki, na której kończy się miejska droga.
Zdaniem Ratusza sprawy nie da się załatwić bez zmiany granic miasta, które może przesunąć tylko Rada Ministrów. Rząd może zrobić to sam, albo na wniosek Rady Miasta. - To raczej teoria, bo takie zmiany w Lublinie nie zaszły od momentu przemiany ustrojowej - stwierdza Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta. Ustawa pozwala też zorganizować referendum lokalne na wniosek mieszkańców.
- Ale do wniosku o referendum trzeba 15 osób, a skąd ja mam je wziąć tyle, jak tu cztery osoby są? Meldować? - pyta pani Irena. I dodaje: - Ja nie mam już nadziei, że uda się to załatwić.