"Zrobiłem to w akcie desperacji, żeby ludzie nie głosowali na PiS” – tłumaczył się w prokuraturze emeryt z Lublina, który podłożył pod lokal wyborczy paczkę z napisem "Bum dla Kaczora”. Dobrowolnie poddał się karze.
Paczkę tuż przed lokalem wyborczym przy ul. Pogodnej w Lublinie zauważył jeden z wyborców. Zawiadomił przewodniczącego komisji wyborczej, który wezwał straż i policję. Okazało się, że w paczce są tylko kable. Na szczęście do lokali wyborczego prowadziło drugie wejście i nie trzeba było przerywać głosowania.
Mężczyznę kładącego paczkę zarejestrował monitoring. Jeden z sąsiadów rozpoznał, że to Józef Sz. Policjanci pojechali do jego mieszkania. Mężczyzna na pierwszym przesłuchaniu twierdził, że paczki nie zostawił.
Po tym jak obejrzał nagranie zmienił zdanie. Przyznał, że paczkę zrobił dzień przed wyborami. W altance do pudełka po telefonie powkładał kawałki przewodów. Wszystko okleił taśmą a potem napisał "Bum dla Kaczora”.
Paczkę położył tak, żeby napis był widoczny dla ludzi idących na głosowanie. Tłumaczył, że była to jego spontaniczna akcja "żeby ludzie nie głosowali na PiS”.
- Dobrowolnie poddał się karze 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i 800 zł grzywny – mówi Dorota Kawa, prokurator rejonowy w Lublinie.