Wysiała się sama, pachniała kwiatami, brzęczała pszczołami... aż przyjechał ciągnik i wszystko skosił. – Czy tak należy traktować dzikie łąki? – pyta nasz Czytelnik. – Prosili o to mieszkańcy – mówią urzędnicy i obiecują na razie nie kosić tego miejsca
Ponad 45 tys. zł wyda w tym roku Urząd Miasta na wykonanie łąk kwietnych na terenie Lublina. Tę, za którą nie musiał płacić, bo powstała samoistnie, postanowił skosić.
Chodzi o długi pas terenu ciągnący się od Drogi Męczenników Majdanka wzdłuż muzealnego ogrodzenia aż do zbiegu ul. Tetmajera z ul. Wilczą.
– Na tej łące kwitły już czerwone i białe koniczyny, jaskry, bodziszki, było wiele innych kwiatów w nierozwiniętych pąkach. Na kwitnących roślinach uwijały się trzmiele i dzikie pszczoły – pisze nasz Czytelnik, który zachwycił się dziką przyrodą i zrobił jej serię zdjęć. Kilka dni później po sielskich widokach nie było już śladu.
– 3 czerwca zobaczyłem już kończone koszenie tej łąki – opisuje mieszkaniec Lublina. – Z traw znajdujących się przy drzewach i krzewach obok ogrodzenia Majdanka wylatywały w popłochu gnieżdżące się tam ptaki. Na krótko skoszonym terenie nie było już żadnego trzmiela ani pszczoły.
– Teren zieleni zlokalizowany przy ogrodzeniu muzeum w kierunku Wilczej stanowi dojazd do Drogi Męczenników Majdanka i graniczy z terenem Państwowego Muzeum na Majdanku. Wydział Zieleni i Gospodarki Komunalnej otrzymywał liczne zgłoszenia z prośbami o wykoszenie tego terenu ze względu na dojście do muzeum, jak również prośby spacerujących w tym miejscu mieszkańców – tłumaczy Monika Głazik z biura prasowego Ratusza. – W odpowiedzi na wnioski teren skoszono w ramach pierwszych wiosennych prac.
Mieszkaniec, który powiadomił nas o sprawie, jest zbulwersowany decyzją urzędników.
– Czy tak powinno się traktować dzikie łąki, które są siedliskiem fauny a do tego zatrzymują wodę, pochłaniają dwutlenek węgla i inne zanieczyszczenia powietrza, wydzielając jednocześnie życiodajny tlen i piękny zapach kwitnących roślin? – pyta nasz Czytelnik. – Koszenie dzikich łąk powinno odbywać się tylko po zawiązaniu nasion na kwitnących roślinach. W tym opisywanym przypadku nie dano nawet zakwitnąć wielu roślinom. Większość z nich bezpowrotnie zginie, gdyż te jednoroczne już nie urosną.
Urząd Miasta zapewnia, że na razie nie wyśle ponownie kosiarek na pas ziemi wzdłuż muzealnego ogrodzenia. – Drugie letnie koszenie terenu nie jest planowane. W ramach akcji „Tu kosimy rzadziej” miejsce to pozostanie w formie naturalnej łąki – deklaruje Głazik. – Kolejne koszenie odbędzie się dopiero jesienią.