Przebudowa zabytkowej siedziby Centrum Kultury wisi na włosku. Miasto ubiega się o unijne pieniądze, ale urzędnicy nie złożyli potrzebnych dokumentów. Ryzykujemy utratę 40 mln zł.
Termin składania projektów w ramach programu Infrastruktura i Środowisko upłynął z końcem września. W listopadzie zaczęto formalnie oceniać wnioski. Pod koniec miesiąca okazało, że w lubelskim brakuje dokumentów.
- Wysłaliśmy do Lublina prośbę o ich uzupełnienie - usłyszeliśmy we Władzy Wdrażającej Projekty Europejskie, instytucji, która zajmuje się realizacją unijnych programów.
W piątek zakończyła się formalna ocena wniosków. Miasto do tej pory nie uzupełniło braków. - Nie było wypisów z ksiąg wieczystych - przyznaje Elżbieta Kołodziej-Wnuk, zastępca prezydenta.
- Część z nich została już przekazana, pozostałe wyślemy w najbliższym czasie - dodaje. Pani prezydent na sugestię, że właśnie minął termin odpowiada: Jestem przekonana, że wszystko będzie dobrze. Znam się na tym.
Dlaczego dokumentów nie wysłano od razu?
Ratusz tłumaczy, że takie wymagania to nowość w tego typu konkursach. Do tej pory wystarczyło pozwolenie na budowę i odpowiednie wypisy z rejestru gruntów. Dodatkowe formalności były dla urzędników zaskoczeniem.
Koszty renowacji dawnego klasztoru i okalającego go parku oblicza się na ok. 50 mln zł. Większość, bo aż 85 procent, ma pochodzić z unijnej pomocy. Ryzykujemy więc utratę 40 mln zł dotacji. O pieniądze walczy 120 projektów, tylko 20 może liczyć na realizację.
Projekt przewiduje m.in. • budowę dodatkowej kondygnacji • Sala widowiskowa zostanie przeniesiona na parter, by zwiększyć jej rozmiary • Wirydarz pokryje szklany dach, pod którym zaplanowano galerię sztuki • Przebudowa obejmie również pobliski park i parking, na miejscu którego powstanie niewielki ogród. Wszystkie prace mają potrwać dwa lata. 10 milionów, zagwarantowanych na ten cel w kasie miasta, nie wystarczy nawet na ich rozpoczęcie.
- Tego projektu nie da się realizować we fragmentach - mówi Aleksander Szpecht. - Jeśli nie dostaniemy unijnej pomocy, trzeba będzie robić nowy, czyli mamy nowe koszty i tracimy kolejny rok. Dziwię się, że doszło do opóźnień. Przecież Lublin to nie malutka gmina, żeby mieć problemy z formalnym przygotowaniem wniosku. O merytoryczną stronę projektu jestem spokojny.