– Miało być szybko i nowocześnie, a jest nawet 10 godzin w kolejce i chaos – komentuje jeden z naszych czytelników, który już pierwszej nocy od otwarcia miał szansę sprawdzić jak działa „najnowocześniejszy SOR w województwie”. – Pacjentów mieliśmy rekordowo dużo. Z całego miasta przyjeżdżali specjalnie do nas – tłumaczy szef oddziału
W poczekalni i na oddziale tłum. Niektórzy czekają już od 10 godzin. Jeden z pacjentów tylko na rentgen czekał ponad 6 godzin. Do tego chaos, niektórzy pracownicy SOR nie wiedzą gdzie co jest i trudno się od nich czegoś dowiedzieć – tak sytuację w nocy z czwartku na piątek na szpitalnym oddziale ratunkowym przy al. Kraśnickiej opisuje jeden z naszych czytelników.
SOR przeszedł niedawno kapitalny remont. Został rozbudowany, a władze szpitala zapowiadały lepszą organizację. Najnowocześniejszy SOR w województwie lubelskim pacjentów przyjmuje od czwartku.
– Miało być nowocześnie, komfortowo, a pacjenci mieli czekać znacznie krócej. Rzeczywistość jest jednak inna – komentuje zirytowany czytelnik.
– W czwartek mieliśmy rekord jeśli chodzi o liczbę pacjentów i karetek. Przez 24 godziny, od godz. 8 rano w czwartek, do godz. 8 rano w piątek, mieliśmy blisko 130 osób i aż 51 karetek pogotowia – tłumaczy Leszek Stawiarz, szef SOR przy al. Kraśnickiej w Lublinie. – Mieliśmy też pacjentów, którzy po informacjach w mediach o nowym oddziale przyjeżdżali z drugiego końca miasta. Mimo że bliżej mieli do innych szpitali.
Stawiarz tłumaczy, że szpital obiecywał krótszy czas oczekiwania (nawet o dwie godziny), ale nie na każdym etapie.
– Mieliśmy na myśli krótsze oczekiwanie do klasyfikacji medycznej w ramach tzw. systemu triażu. Oceniamy wówczas stan pacjenta i tak wyznaczamy kolejność przyjęć – tłumaczy Stawiarz. – Musimy też trzymać się zasad. Jeśli mamy 51 karetek pogotowia, to w pierwszej kolejności musimy zająć się przywiezionymi przez nie pacjentami. Inni czekający w kolejce muszą to zrozumieć.
Szef oddziału ratunkowego przyznaje też, że część pracowników musi się wdrożyć w pracę w nowych warunkach.
– Pracujemy teraz na dwa razy większej powierzchni, co może powodować pewne utrudnienia. Układ pomieszczeń też jest zupełnie inny – zaznacza Stawiarz.
Kolejna sprawa to nowe zasady kontaktu rodziny z pacjentem. – Przy poczekalni siedzi ochroniarz, który nikogo na oddział nie wpuszcza. Dlaczego zabrania się pacjentom, żeby był przy nich ktoś bliski? Zwłaszcza, że na SOR może spędzić nawet kilka godzin. W tym czasie rodzina nie może się niczego na temat jego stanu dowiedzieć – denerwuje się nasz czytelnik.
– Pilnujemy, żeby rodzina została w poczekalni ze względów bezpieczeństwa. Chodzi nie tylko o agresywnych pacjentów i pobicia personelu, ale też np. o kradzieże, które się nam wcześniej zdarzały – tłumaczy Stawiarz. – W sytuacjach kiedy nie możemy nawiązać kontaktu z pacjentem np. z powodu niepełnosprawności, pozwalamy żeby ktoś z rodziny przy nim był.
Rozbudowa i modernizacja szpitalnego oddziału ratunkowego razem z zakupem nowoczesnego sprzętu medycznego kosztowała ok. 12,5 mln zł.