Największe lubelskie szkoły wyższe od roku uczestniczą w programie „Uczelnie wolne od uzależnień”. Tyle że efektów na razie nie widać. Jak pokazują pierwsze kompleksowe badania uzależnień, lubelscy studenci nie mogą się obejść bez „dopalaczy”.
Badania na Akademii Medycznej, Akademii Rolniczej oraz Politechnice Lubelskiej zakończą się za kilka dni. Studenci UMCS i KUL testy mają już za sobą.
– Teraz musimy podliczyć wyniki i przesłać je do Krakowa, gdzie Uniwersytet Jagielloński sporządzi końcowy raport o uzależnieniu studentów w całym kraju – tłumaczy dr Iwona Niewiadomska, pełnomocnik rektora KUL ds. profilaktyki. – Ale pierwsze wnioski już znamy.
Co z nich wynika? – Problem uzależnień wśród lubelskich studentów jest ogromny. I, co gorsza, narasta – twierdzi dr Robert Porzak, jeden z koordynatorów programu „Uczelnie wolne od uzależnień”. – Studenci doskonale orientują się w środkach psychoaktywnych. Wiedzą, co i jak działa oraz ile kosztuje. A wszystkie wiadomości teoretyczne wdrażają potem w życie.
I to na szeroką skalę. – Na jednym ze spotkań ze studentami zapytałam, ilu z nich miało kontakt z narkotykami – opowiada Anna Szafranek, pełnomocnik ds. profilaktyki i przeciwdziałania narkomanii w Politechnice Lubelskiej. – Na 30 osób 28 podniosło rękę.
– Dla lubelskich studentów alkohol i narkotyki to norma – dodaje dr Ireneusz Siudem, psycholog z UMCS. – Studenci nie wyobrażają sobie imprezy bez „dopalaczy”, a większość z nich nie zaczyna sesji bez odpowiednich zapasów środków pobudzających. Co istotne, nie mają z ich zdobyciem najmniejszych problemów.
Receptą na te kłopoty miał być program „Uczelnie wolne od uzależnień”. Rektorzy powołali pełnomocników do spraw uzależnień i podpisali umowy z policją, która w uzasadnionych przypadkach może wejść do budynków uczelni. Powstały specjalne punkty konsultacyjne dla studentów. A na miasteczku akademickim wkrótce ma ruszyć monitoring.
– Tylko że to wszystko nie przynosi oczekiwanych efektów – mówi dr Siudem. – Żeby z lubelskich uczelni zniknął problem uzależnień, potrzeba zmasowanych działań wielu instytucji. W Lublinie brakuje współpracy uczelni, władz samorządowych i szkół średnich, gdzie większość młodzieży ma pierwszy kontakt ze środkami psychoaktywnymi.
– Więcej można też oczekiwać od samych uczelni – dodaje dr Niewiadomska. – Bo lubelskie życie akademickie śpi. I dopóki to się nie zmieni, problem nie zniknie.