Anatomia to jeden z najtrudniejszych egzaminów jakie czekają na studentów I roku. Anatomii nie da się poznać ze zdjęć ani sztucznych modeli. Studenci musza się uczyć na prawdziwych, ludzkich kościach. I dlatego studenci handlują... ludzkimi kośćmi.
– Już mi niepotrzebna, bo anatomia jest tylko na pierwszym roku. Czaszkę kupiłem rok temu od innego studenta.
– Kilkanaście lat temu była taka sprawa. Trop prowadził do grabarza na jednym z lubelskich cmentarzy – mówi Włodzimierz Matysiak, rzecznik prasowy AM w Lublinie. – Jednak ostatnio żadnych takich ogłoszeń nie widziałem. Część studentów może mieć czaszki, które dostali np. od swoich rodziców lekarzy. Są one potrzebne tylko do zajęć z anatomii i być może potem przekazują je innym studentom.
Posiadaniem „własnej” czaszki jest zainteresowana spora grupa studentów. – Ani zdjęcia, ani programy komputerowe, ani żadne plastikowe podróbki nie zastąpią prawdziwej czaszki – mówi Robert, student I roku. – Na egzaminie wymaga się od nas olbrzymiej wiedzy. Egzaminatorzy pytają o najdrobniejsze szczegóły. Inaczej, jak na prawdziwej czaszce, nie da się tego poznać.
Źródłem „legalnych” czaszek są zakłady medycyny sądowej, które przekazują je uczelniom. – Kości może wypożyczyć w naszym zakładzie każdy student na tzw. kartę prosektoryjną – mówi prof. Zbigniew Wójtowicz, kierownik Katedry Anatomii Prawidłowej AM w Lublinie.
Podobnie jest na warszawskiej AM. – Studenci mogą korzystać z czaszek w naszej bibliotece – mówi J. Kosiaty. – Coraz więcej studentów z tego korzysta; także zagranicznych, którzy studiują medycynę w Polsce, ponieważ w ich krajach, z przyczyn religijnych, zabronione są sekcje zwłok czy zajęcia na prawdziwych ludzkich kościach.