Będą rozmowy z PiS-em w sprawie ewentualnych poprawek w projekcie budżetu - oświadczył wczoraj prezydent Lublina.
Głosowanie nad prezydenckim projektem budżetu odbędzie się najwcześniej 7 lutego. Właśnie do tego dnia potrwa zarządzona na prośbę radnych PiS przerwa w sesji Rady Miasta. Nieoficjalnie wszyscy przyznają, że zwłoka to czysto polityczny zabieg. PiS chce poczekać na wieści z Sejmiku Województwa Lubelskiego. Tam w poniedziałek ma być głosowany wniosek o odwołanie Jarosława Zdrojkowskiego (PiS) z funkcji marszałka Lubelszczyzny. Odwołanie marszałka przypieczętuje rozpad koalicji PiS-PO w sejmiku. A ratuszowa koalicja obu partii działa na podstawie tej samej umowy. Jednak o ile w sejmiku warunki może dyktować PO, o tyle w Ratuszu większość ma PiS, co utrudnia działanie prezydentowi z Platformy.
- To nie jest działanie polityczne - konsekwentnie zaprzecza Piotr Kowalczyk, szef klubu PiS w Radzie Miasta i wylicza swoje zastrzeżenia do projektu budżetu. - Naszym zdaniem, zabraknie pieniędzy na podwyżki dla nauczycieli. Chcemy też likwidacji spółki Kamienice Miasta poprzez jej sprzedaż. Szacujemy, że przyniesie to miastu 30 milionów zł przychodu, z czego 10 mln zł chcemy przeznaczyć na budownictwo mieszkalne - dodaje. Kowalczyk wraz z kolegami konsekwentnie domagali się od prezydenta, by poprawił swój projekt.
Przed sesją prezydent mówił, że poprawek nie będzie. W trakcie sesji twierdził, że PiS na siłę szuka "pseudomerytorycznych argumentów”, bo nie chce przyznać, że czeka na głosowanie w sejmiku. Ale krytycy budżetu znaleźli się też w samej Platformie. - To zły projekt, ale jeśli będzie trzeba, to go poprę, lecz tylko z przyczyn politycznych - zapowiadał Michał Widomski (PO).
W piątek rano prezydent oświadczył dziennikarzom, że rozmowy w sprawie budżetu jednak się odbędą. - Wskazywanie pewnych defektów jest dla nas korzystne. Nie mamy przecież patentu na nieomylność. Dlatego biorę serio pod uwagę te zarzuty, które stawiają radni i dokładnie je sprawdzam - mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina, choć przyznaje, że mogą być problemy z wydaniem większej kwoty na budownictwo.
- Cieszy nas taka postawa prezydenta. Jesteśmy przekonani, że dojdziemy do porozumienia i 7 lutego budżet będzie uchwalony - komentuje Kowalczyk.
Wasilewski podtrzymuje zdanie, że pat w Ratuszu to przeniesienie sporu politycznego z sejmiku. - Nie akceptuję tych zasad, ale wiem, że nie działamy w próżni - dodaje. Wasilewski twierdzi, że problemów w Ratuszu spodziewał się już po wygranych przez PO wyborach parlamentarnych, bo wiedział, że PSL zażąda stanowisk na Lubelszczyźnie.
Mimo to prezydent uparcie twierdzi, że koalicja PiS-PO trwa. Ale nie wyklucza odwołania swojego zastępcy - Pawła Fijałkowskiego z PiS - gdyby patowa sytuacja się przedłużała. - Wszystkie warianty są brane pod uwagę - mówi Wasilewski. - Nie leżą one w moim charakterze, ale mogę być do nich zmuszony - stwierdza prezydent. Pytany o to, czy rozważa podanie się do dymisji, gdyby PiS blokowało jego działania, nie wykluczył takiej możliwości. - Ale na razie nie ma jeszcze takiej blokady, która uniemożliwia mi działanie - odpowiada.