NSZZ "Solidarność” pracowników KUL żąda wykreślenia z nowego regulaminu pracy zakazu dyskryminacji ze względu na orientację seksualną.
Nowy regulamin zatwierdzony przez rektora KUL obowiązuje od 19 stycznia. Spór dotyczy paragrafu 77, który zakazuje dyskryminacji pracowników m.in. ze względu na orientację seksualną. Następny paragraf precyzuje, że pracownicy powinni być równo traktowani m.in. w zakresie zatrudniania i zwalniania, warunków pracy, awansów i szkoleń.
Związkowcom nie podobają się wzmianki o orientacji seksualnej. - Czy pan sobie wyobraża funkcjonowanie katolickiej uczelni z dewiacjami wśród nauczycieli? - mówi Alina Rynio, szefowa NSZZ "Solidarność” KUL. - Wiadomo, że nikt tu nie będzie homoseksualisty zatrudniał i mówił, że zboczenie to nic takiego.
"Solidarności” to nie przekonuje. - Ta kwestia jest już regulowana przez konstytucję i kodeks pracy - mówi Rynio. - Kodeks jest obowiązującym prawem, choć dla katolika niedopuszczalnym. Bo każdy wie, że odmienna orientacja seksualna nie jest akceptowana przez kościoły chrześcijańskie - twierdzi prof. Ryszard Bender, kojarzony ze środowiskiem o. Rydzyka historyk KUL. - Przez lata nie było w regulaminie takich uwag i nie trzeba było ich wpisywać.
Jednak Górka twierdzi, że zapis w regulaminie był konieczny. - W poprzedniej wersji nie było zapisów zakazujących mobbingu. Inspekcja pracy nam to wytknęła, choć sprawę mobbingu reguluje ustawa - mówi rzeczniczka. I podkreśla, że nowy regulamin był przedstawiany "Solidarności” do zaopiniowania, a wiceszef związku go parafował.
Samorząd studencki nabiera wody w usta. - Wolimy się na te tematy nie wypowiadać - ucina Anna Krajewska, rzecznik uczelnianego samorządu.
Dziś "Solidarność” ma interweniować w tej sprawie na posiedzeniu Senatu KUL.